Dzisiejszy bieg: 10 km, zawody
Zgodnie z planem wziąłem dzisiaj znowu udział w biegu lokalnym na 10 km. Trasa posiadała atest PZLA. Startowało 317 uczestników. Ponieważ w biegu brała udział bardzo mocna ekipa lokalnych biegaczy, nie przewidywałem wskoczenia na podium. Byłem wiec bardzo zaskoczony, że mimo wszystko udało się zdobyć 3 miejsce w kategorii M40 z czasem 00:39:40. Rezultat ten jednocześnie jest moją nową życiówką na dystansie 10 km. Bardzo mnie to podbudowało, tym bardziej, że trasa nie należała do łatwych. Mimo, że biegła ulicami miasta, obfitowała w sporo trudnych podbiegów. W połączeniu ze sporym wiatrem dmuchającym mocno całą trasę, łatwo nie było.
Wystartowałem bardzo dynamicznie. Pierwsze 3 kilometry przebyłem ze średnią 3:45. Po tym dystansie rozpoczął się spory, podbieg, który zmusił mnie do zredukowania tempa do około 4:00. Czułem się jednak bardzo dobrze. Niewielki dyskomfort dopadł mnie tradycyjnie w okolicach 6 kilometra. Zauważyłem,że jest to u mnie norma. Faktycznie po ok kilometrze biegu tempem ok 4:15, ponownie wróciłem do tempa w okolicę 4:00. Utrzymałem je do 9 km. Ostatni kilometr przyspieszyłem do 3:47 utrzymując je do samej mety.
Podsumowując, jestem zadowolony z dzisiejszego startu. W dobrze obsadzonym biegu, utwierdziłem się w przekonaniu, że stać mnie na całkiem dynamiczne bieganie i walczenie o podium w kategorii wiekowej. Wiadomo, że chciałoby się namieszać jeszcze w open...Może kiedyś się to uda? Jestem co do tego dobrej myśli i będę robił wszystko aby to się stało. Póki co jednak, myślę, że nie mam powodu do zmartwienia.Jest na prawdę bardzo dobrze! W kategorii M40 wskoczyłem na miejsce 3. W open uplasowałem sie na 13 miejscu na 317 zawodników.W dodatku w bonusie za 3 miejsce otrzymałem od organizatora kijek do robienia selfie;)
Stwierdziłem ponadto, że bieg positive splitem wcale nie jest taką złą strategią, jak mi się początkowo wydawało. Pierwsze 3 km z bardzo dużą prędkością umożliwiły mi oderwanie się od grupy i komfort psychiczny, że rywale są daleko za mną w tyle. Mimo zwolnienia w późniejszym etapie biegu, udało się poprawić rekord życiowy o 8 sekund i to na trasie nie należącej do szybkich.
Za tydzień zaliczę mój pierwszy start w Warszawie na dystansie 10 km. Ciekawe jak tym razem wypadnie:)
Gratulacje, nie ma to jak pokonywać swoje własne rekordy, za każdym razem być lepszym.
Dzięki.To prawda, bardzo to cieszy zwłaszcza, gdy wylewa się litry potu przez kilka lat :). Trud nie idzie na marne.