[Wierszokleci #10] Sergio Leone i mielone
... Sergio Leone
Ennio Moricone
Claudia Cardinale...
wkuwała,
po kuchni się krzątała.
Smażyła, ale nie ustawała i wciąż
... Sergio Leone...
palcem w tablet stukała -
guglowała.
Znów, jak mantrę, pod nosem:
... Don Corleone
Ennio Moricone
Sergio Leone...
powtarzała,
ojca
jak mebla
nie dostrzegała.
Siedział, w rogu, tam gdzie zawsze.
Jak werbla
jej słuchał, albo udawał, że słucha
Chyba, książki leżące przy nim były ciekawsze
niż ona - brzęcząca jak mucha.
I, jak od muchy,
od myśli jakichś natrętnych
się oganiał.
Czekał na okazanie skruchy,
choć wiedział,
że los na jego życzenia - jak zwykle
będzie głuchy.
Tablet powiesiła na lodówce
na wieszaku, co jej ojciec
z drewienek wystrugał
powtórzyła aktorów litanię
po cichu.
Aby jej znowu nie zrugał
"Dupa tam!" - nie wytrzymał.
Pięścią w stół rypnął
Kurz z książek się sypnął
Gniew i bezsilność mu gębę nadymał.
"Dupa tam!" - powtórzył.
"Mogę wyrecytować sam, patrz jaki ze mnie Herkules:
Saint Tropez, Pedro Alvarez, Speedy Gonzales!
i dołożę
Szybkim Lopezem i majonezem!"
Wytarte tomisko okładką odwrócił, zamknął
w torbę swą, do worka
wrzucił.
"Aktorka?
Jakaż to przyszłość?
Wiesz jakby matkę,
jakby ją...
ten, ten, ten..." - Słów mu zabrakło, oko się zaszkliło...
"ten... nietakt!"
powtórzył - "tak nietakt,
Zasmucił!?"
Oczy ukrył i kartkę obrócił.
"Nieprawda!" - krzyknęła.
Drewniana, do smażenia łopatka, furknęła.
W zlewie
na miskę spadła brudna szklanka, a ona wciąż w gniewie - zaklęła!
Chlapnęła wody firanka.
Do patelni kilka kropel trafiło.
Dziewczynie rękę sparzyło,
Ale tym bardziej wrzasnęła:
"Nieprawda!"
Na rumaka młodości, brawury, pychy, nadziei, zawziętości wsiadła
I batem okładała kogo mogła i kogo chciała,
a ojca pod ręką miała!
Z błyszczącymi oczami, zażarcie
Opowiadała o sławie, karierze, kamerach, nadziejach
o stawianie na jedno - karcie...
Cwałowała, rogami bodła, gnała...
Przerywał!
W każdą jej pauzę słowa wciskał
nie pamiętał
gdy swojemu ojcu w twarz ciskał
takie same marzenia,
młodociane mrzonki pełne natchnienia,
wyrażenia!
Zrezygnowany przysiadł, książki poruszył stronami
Już tylko patrzył na nią
Jak gryzła, galopowała,
wierzgała kopytami
jak antylopa, której on, stary
chodząc po ziemi już zwykłymi butami
nie zgoni.
W końcu cisza zapadła.
Dwie pary oczu tak samo niebieskich
na siebie patrzyło ale czuli, że gdzieś z góry
patrzy na nich trzecia para - niewieścich...
Milczenie głuche.
Tylko skwierczenie
na patelni ciszę przerywało.
On znów zamknięty w sobie
siedział
Do skroni przyłożywszy ręce obie.
Na patelni skwierczało.
Ona wygadana, wyszalana,
choć wciąż ściśnięte gardło.
Słów tyle padło...
Jak kasza na ogniu przypalana -
ciutkę śmierdziało.
Jej samej śmierdziały niektóre słowa,
ale przepadło.
Się powiedziało...
Chyba za bardzo dym złości jej wzrok zamglił
"Mielone się przypalają!" - przynaglił
Obróciła się na pięcie
Widzi
Dym z patelni wali,
smród, dym prawdziwy
gardło gniecie
mięso w mielonych się pali!
Ze zlewu łopatkę szarpnęła.
Brudna!
Wodą potoknęła
Byle jak, byle szybko
Kotlety przewraca.
Ojciec machnął ręką
"Daremna praca..."
Już chciał powiedzieć, coś zjadliwie dodać
dymu w kuchni zasłona szara,
ale tylko tomiska kartkę przewraca, chciał szklankę z wodą jej podać
bo widzi, że ona się stara.
Teraz jej, jak jemu przedtem, bezsilność oczy-szkli
Ojca zostawi na trzy dni
samego!
Kolejny rok obleje z ustnego???
Myśli -
Przenigdy!
...Sergio Leone
Ennio Moricone...
stacatto powtarza
buty
szybko nakłada, w portfelu niebogato...
...Sergio Leone!
"Tato,
lecę do sklepu.
Po mielone!"