Herbata, truskawki, błoto i błotko - czyli trekking w Cameron Highlands, Malezja #4

in #pl-podroze6 years ago

Po miejskiej i tej prawdziwej dżungli, a także po rajskiej wyspie, czas znowu zmienić otoczenie. Tym razem nieco wyżej, gdzie słońce rzadko pokazuje swoje oblicze. Gdzie zarówno temperatura jak i ilość opadów skutecznie może odstraszyć leżakowiczów, ale nie nas! Noł, noł, noł! Dziś zapraszam Was na szlak i filiżankę herbaty do Cameron Highlands, gdzie znajdują się ogromne plantacje tejże rośliny.

Cameron Highlands zostało nazwane na cześć Williama Camerona, brytyjskiego odkrywcy i geologa, który został powołany przez ówczesny rząd kolonialny do sporządzenia mapy obszaru granicznego Pahang-Perak w 1885 roku. Tak naprawdę Cameron Highlands jest dystryktem malezyjskim, do którego zaliczają się 3 małe miejscowości, tudzież subdystrykty: Ringlet, Tanah Rata i Ulu Telom. My zawitałyśmy do Tanah Rata :)

IMG-20180929-WA0037-01.jpeg

Jak dotrzeć z Taman Negara do Cameron Highlands?

Podróżując naziemnymi środkami transportu, muszę przyznać, że Malezja do małych krajów nie należy. Z Kuala Tahan wsiadłyśmy do kolejnego minivana by ruszyć bezpośrednio do Cameron Highlands. Koszt takiej przyjemności - 75 ringgitów. Niby nie jest to mało, ale jeśli komuś zależy na czasie, to jest to w sumie najszybsza opcja. Jeśli chcielibyście jechać na własną rękę, to trzeba będzie się uzbroić w cierpliwość i jasność umysłu - przed Wami kilka przesiadek po drodze :) Nie chcę zniechęcać, absolutnie. Tak jak mówię, jeśli byłoby trochę więcej czasu, to i my byśmy z chęcią się pomotały po Malezji, a co!

Pomimo tego, że był to bezpośredni minivan i pomimo faktu, iż kierowca nie opierniczał się podczas podróży, to niestety ta podróż też trwała dobrych parę godzin. Wynika to z faktu, że no droga była dość okrężna, ale to jedyna droga jaką można się dostać do Cameron Highlands. No cóż, jak mus, to mus ;)

Tanah Rata i pierwszy (nie)udany trekking

Tak czy siak, bez większych problemów udało nam się dotrzeć na miejsce. W naszym hostelu poznałyśmy bardzo sympatyczną Niemkę, która szukała ludzi do krótkiego trekkingu, lekka, półtoragodzinna trasa numer 4. Przy okazji - miłośnicy trekkingu znajdą coś dla siebie - i to nie mało, bo aż 14 tras :) Tutaj znajdziecie więcej info o trasach plus mapka:
http://www.cameronhighlandsinfo.com/jungle_trekking/

Ale wracając do trasy #4 - nie zastanawiając się długo oczywiście ruszyłyśmy z nią. W końcu trzeba rozruszać trochę zastane kości, czyż nie? =]
Dziarskim krokiem ruszyłyśmy przed siebie i… nie znalazłyśmy początku naszej trasy hahahahha ;) Troszeczkę się zamotałyśmy i w międzyczasie zaczął padać deszcz. Jako że no cóż, przecież porządnych butów trekkingowych nie będziemy zabierać ze sobą (bo i po co?!), na porządne kurtki przeciwdeszczowe też nie było miejsca w bagażu, to stwierdziłyśmy, że przeczekamy, może ten deszcz szybko przejdzie. Szybko jedynie do nas dotarło, że nici z naszego wypadu ;) Zatem poszłyśmy rozgrzać się do jednej z tamtejszych kawiarni.

P_20180929_095614-01.jpeg

Mossy Forest

Trasa 10/6

Pierwszy dzień stanowczo nie może być zaliczony do dni trekkingowych, ale z bojowym nastawieniem wyruszyłyśmy nazajutrz PRAWIE skoro świt ;) Tym razem było nas dwa razy więcej, bo aż w 6 babeczek ruszyłyśmy zdobyć inną trasę. A w zasadzie półtorej.
Warunki nie były złe - nie padało, ale czuć było wilgoć na drodze od samego początku. Przed zagłębieniem się w las, trzeba było pokonać „plac” budowy, gdzie podłoże było średnio przyczepne. W sumie, to było grząskie jak cholera i na dzień dobry błotko wciągnęło mojego buta ;) Nie tylko ja się tak urządziłam, ale nie ma co się poddawać na samym początku - jakoś udało się odzyskać buta i ruszyć dalej. Co więcej, przybłąkały się do nas 2 bezpańskie psy, które, jak się później okazało, były naszymi przewodnikami na trasie. Do samego końca i jeszcze dłużej ;)

IMG-20180928-WA0020-01.jpeg

Czy ta trasa była trudna? Trochę tak, trzeba było trochę się wspinać na pewnych odcinkach, a później uważać na śliskie, strome i grząskie podłoże podczas zejść. Po około 2 godzinach „spaceru” dotarłyśmy do betonowej drogi i małej wioski, gdzie zaraz ujrzałyśmy ogromne pola herbaty. Zresztą, zobaczcie sami:

P_20180928_114654~2.jpg

Widok niesamowity, z daleka przypominało mi to malezyjską wersję Sa Pa w Wietnamie (o tym możecie przeczytać tutaj:
https://steemit.com/wietnam/@lynxialicious/mistyczny-polnocny-wietnam-sa-pa-i-okolice).
Wiadomo - tutaj zamiast pól ryżu mamy herbatę, ale ogólnie aura tajemniczości i mistycyzm bije z obydwóch tych miejsc.

P_20180929_111442~2.jpg

Tea time!

Skoro już mowa o herbacie i kilkugodzinnym trekkingu, to niedaleko nas znajdowała się herbaciarnia, gdzie na pięknym tarasie widokowym można było usiąść, zjeść coś, oczywiście napić się herbaty - czyli nieco podładować baterie przed dalszą drogą. Miałyśmy mega dobry czas, bo dopiero tam deszcz zaczął lekko padać. Z powrotem do miasta miałyśmy ok. godziny lub półtorej marszu. Szczerze, już trochę byłyśmy zmęczone i zaczęłyśmy łapać autostop ;) Wprawdzie rzadko kiedy zdarza się żeby ktoś zabrał 6 brudnych i spoconych lasek z „ulicy”, ale nie miałyśmy nic do stracenia ;) Może tylko stopień przemoczenia :P

P_20180928_123826-01.jpeg

Oczywiście nasze pieski - przewodniki nie odstępowały nas na krok, więc w sumie nasz korowód liczył 8 „osób”. I zgadnijcie co… TAK! Udało nam się złapać transport - pewien baaardzo miły Malezyjczyk wziął nas „na pakę”. Nawet nie miał problemu z zabraniem piesków, tylko że niestety jeden z nich nie chciał jechać z nami. Także w nieco okrojonym składzie ruszyliśmy na pełnej petardzie z powrotem do miasta. I całe szczęście, bo deszcz zaczął dąć coraz bardziej.

Trasa #4 podejście numer 2

Głodne jak nie wiem co, poszłyśmy na szamkę - co jak co, ale ubytek kalorii trzeba systematycznie uzupełniać ;) W międzyczasie deszczyk przestał padać, więc zdecydowałyśmy się na podejście numer dwa do naszej pierwszej trasy #4. W nieco okrojonym składzie ruszyłyśmy nad wodospad Parit i dalej w las. Była to bardzo przyjemna trasa, choć deszcz sprawił, że była również niewielkim wyzwaniem. A oto jak wyglądał początek trasy:

P_20180928_153758~2.jpg

I wodospad:

P_20180928_153701-01.jpeg

Mechaty las, liście herbaty (znowu?) i truskawki

Zmęczone, ale mega zadowolone i dumne z siebie wróciłyśmy na zasłużony odpoczynek. Nazajutrz, przed wyjazdem do kolejnego miejsca na naszej malezyjskiej trasie, wykupiłyśmy kilkugodzinną wycieczkę. Obejmowała ona następujące atrakcje:

  • Gunung Brinchang - wzgórze na wysokości 6,666 stóp n.p.m.
  • trekking po Mossy Forest - raczej króciutki spacerek po "mechatym" lesie tropikalnym
  • wizyta w fabryce herbaty i na plantacji
  • farma truskawek oraz
  • farma motyli i insektów - ta była dodatkowo płatna 7 MYR.

Taka przyjemność to wydatek ok. 45 MYR (jak się potargujecie:P). Polecam pochodzić po głównej ulicy miasta, gdzie dostaniecie nieco niższe ceny niż np. w hostelu.

Tak szczerze mówiąc, to ta wycieczka aż takiego szału nie zrobiła. Owszem Mossy Forest jest super i polecam wybrać się tam, ale tak naprawdę ten trekking trwał może z 15 minut. I nie nazwałabym tego trekkingiem.

P_20180929_095631~2-01.jpeg

Jako że to był las tropikalny, znajdujący się wyżej niż dżungla, to punkt widokowy owszem był fajny, ale no niewiele było widać :P Przy okazji w lesie tropikalnym nie znajdziecie komarów, bo dla nich jest za zimno i za wysoko tutaj ;)

P_20180929_100149~2-01.jpeg

Z kolei jeśli chodzi o farmę truskawek, to po pierwsze truskawki nie są czymś, co naturalnie występuje w tych okolicach. Malezyjczycy sprowadzają nasiona z zagranicy i sieją je u siebie. Ba! Nawet plantacje truskawek nie wyglądają jak u nas - truskawki hodowane są w małych doniczkach w kilku rzędach pionowo, aby łatwiej było zbierać plony ;) Sprytne, co nie? Ale jeśli chodzi o sam smak truskawek, to nie odstępuje on nic a nic temu, który znamy z Polski :P


P_20180929_121547-01.jpeg

Plantacje herbaty - jak już tam jesteśmy to warto iść zobaczyć jak wygląda proces obróbki tego napoju. Również tutaj znajduje się kawiarnia - zdecydowanie większa niż ta, w której byłyśmy wcześniej. I zdecydowanie więcej turystów, chyba bardziej "fancy" miejscówka.

IMG-20180929-WA0028~2-01.jpeg

Nie zdecydowałyśmy się na wizytę na farmie motyli i innego robactwa, bo po pierwsze przeczytałyśmy, że jest to mocno przereklamowane miejsce, a po drugie nie zaliczamy się do pasjonatek robactwa ;)

P_20180929_103423-01.jpeg

Po tej kilkugodzinnej wycieczce, którą tak naprawdę można było zrobić w krótszym czasie, zabrałyśmy swoje rzeczy i udałyśmy się na dworzec autobusowy by ruszyć do George Town na wyspie Penang. Mistyczne Cameron Highlands czas było zostawić za nami. Pomimo chłodnego przyjęcia i klimatu, zdecydowanie ciepłe wspomnienia pozostaną w naszej pamięci :) Aaa no i nasze pieski - te spotkałyśmy systematycznie na mieście do końca naszego pobytu :) Także trzymajcie się ciepło i do następnego!

Czołem!

Karola

P.S. Poniżej tak na zakończenie krótka lista tego, co warto ze sobą wziąć do Cameron Highlands i o czym warto pamiętać:

  1. Lekka przeciwdeszczowa kurtka
  2. buty jeśli nie trekkingowe, to przynajmniej wyższe przy kostkach
  3. maps me - totalny must have - super aplikacja, gdzie włączamy GPS nie mając internetu, a i tak mamy mapę i dokładnie określony punkt gdzie się aktualnie znajdujemy
  4. woda, woda, woda!
  5. pogoda w Cameron Highlands raczej jest kapryśna - jeśli z rana nie pada, to szybko ruszajcie w drogę, bo już koło południa może zacząć mżyć. I po południu tak samo - ok. godziny 16-17 deszcze powrócą :)

P.S. 2. Jeszcze jedna uwaga - w poprzednim wpisie zamieściłam cennik wycieczek z Kuala Lumpur. Nie zamieściłam go całego, dlatego poniżej kolejna porcja super cen dla porównania, co bardziej się opłaca:

P_20181018_103314_1.jpg

Jak widzicie w KL chłopaki liczą sobie uwaga 350 MYR za jednodniową wycieczkę, bez biletów wstępu i posiłków. Szybka matematyka potwierdza zdzierstwo cwaniaków ze stolicy ;) Owszem, ruszałyśmy z Kuala Tahan, przyjmijmy więc, że transport z KL wynosi tyle samo - 75 MYR, wycieczki - to w zasadzie wszystko z kilkugodzinnej wyprawy - 45 MYR, ale bez Mossy Forest, więc uważam, że słabiej. No i bez trekkingów po okolicy. Także, no cóż, raczej średnio opłacalna opcja - polecam trochę pogłówkować i samemu sobie organizować wycieczki - większa frajda, więcej kasy dla Was na inne atrakcje. I oczywiście satysfakcja gwarantowana ;)

Sort:  

świetnie napisane :-) być może niedługo będziemy na tym samym szlaku. Odliczam już dni do początku wyprawy :-)

Dziękuję! Polecam gorąco :) przy okazji zapraszam do poprzednich i przyszłych postów, jeszcze trochę o Malezji będzie :)

Fantastyczne widoki. :) W Wawie w sumie podobna pogoda... Chociaż tyle dobrego :D

Dokładnie ;) jak podobnie, to może i krzaczek/drzewko herbaty się pojawi w stolycy ;)

Congratulations @lynxialicious! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the total payout received

Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:

SteemitBoard Ranking update - Resteem and Resteemed added

Support SteemitBoard's project! Vote for its witness and get one more award!

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 63177.41
ETH 2439.37
USDT 1.00
SBD 2.58