Wielki Gatsby – Książka vs Film | Recenzja bez spoilerów.

in #pl-artykuly6 years ago (edited)

Do przeczytania Wielkiego Gatsby'ego zachęcił mnie komik Andy Caufman, który na jednym ze swoich skeczy przeczytał ją w całości i zdążył tym samym nieźle wynudzić całą publiczność. Specjalizował się on jednak w czymś co dziś nazwalibyśmy "trollingiem" i taka była specyfika jego żartów. Zastanawiałem się więc ile mógł trwać taki skecz i okazało się, że książka ma zaledwie 130 stron. To naprawdę niedużo jak na coś mieniące się etykietką klasyki literatury.
Tak czy owak, był to wyczyn przeczytać ją przy jednym posiedzeniu i do tego na głos. Wiedziałem też, że istnieje film na jej podstawie z Leonardem Di Caprio, który zazwyczaj gra w długich filmach i ten ponad dwugodzinny film, jak się wkrótce przekonałem niemal metodycznie krok po kroku i w każdym calu oddawał każdą stronice powieści.
greatgatsby.jpg
Plakat z filmu

Nie będę spoilerować, więc wszystko co mogę powiedzieć o fabule to to, że jest ona snuta przez narratora Nick'a Carraway'a – niespełnionego pisarza – który idąc z ówczesnym trendem, po przeprowadzce do Nowego Jorku, rzuca się w wir pracy maklera. A był to prawdziwy okres prosperity dla giełdy, gdyż mamy rok 1922. Galopująco rozwijający się przemysł, prohibicja napędzająca rynek alkoholu, stylowe samochody i narodziny wielkich fortun.

s-l1600.jpg
https://www.amazon.com/GreenLight-Great-Gatsby-Duesenberg-Die-cast/dp/B00YVCHSMQ
Miniaturową wersję samochodu Gatsby'ego możemy nabyć nawet na ebay'u.

I jednym z takich milionerów był tytułowy Jay Gatsby, którego sąsiadem miał być przyjemność nasz narrator. Zamieszkał on między przysłowiowym młotem i kowadłem, gdyż po drugiej stronie mieszkała jego kuzynka, w której do nieprzytomności Gatsby był zakochany. Daisy Buchanan była żoną niemniej bogatego Toma Buchanan'a, co jak się domyślacie było problematyczne dla Gatsby'ego.

Tytułowego bohatera poznajemy dopiero po 20 minutach filmu, podobnie zresztą w książce nie pojawia się on od razu. Jego nadejście jest jednak zwiastowane przez cały ten czas przy pomocy wtrąceń bohaterów. Podczas odwiedzin u kuzynki Nick jest informowany o wielkim tajemniczym milionerze, który co rusz urządza ogromne przyjęcia, na które zjeżdżają rzesze najznakomitszych osobistości całej Ameryki.
Tutaj pojawia się mocna strona filmu, który genialnie oddaje klimat tamtej epoki. Stroje, muzyka, pięknie wystylizowane kobiety. To wszystko ciężko sobie wyobrazić czytając książkę, jeśli nie żyło się w tamtych czasach, dlatego film wspomoże braki wyobraźni czytelnika.
party.jpg
Kadr z filmu - Wielkie przyjęcie u Wielkiego Gatsby'ego

Film jednak został przyjęty z mieszanymi odczuciami. A ja czytając równolegle książkę i potem, albo przed wspomagając się scenami filmu, zastanawiałem się dlaczego. Przecież oddawały one z fotograficzną dokładnością fragmenty książki, nie omijając praktycznie żadnego istotnego wątku. Więc co mogło nie zagrać, jeśli aktorzy – w tym sam Leonardo Di Caprio – zagrali świetnie.
W moim skromnym odczuciu akcenty padały na niewłaściwe sylaby. Tam gdzie sytuacja była kluczowa, gdzie odgrywał się dramat umysłowy któregoś z bohaterów, film nie potrafił zrobić stosownej pauzy. Zatrzymać naszą uwagę na tym momencie, można było wręcz przegapić istotne spojrzenia bohaterów i kluczowe słowa.
A chyba największym zaniedbaniem był koniec filmu, gdzie ostatnie 30 stron książki zostało mocno ukrócone. Właśnie te momenty, gdzie powoli przez ostatnie stronice mogliśmy układać obraz całej historii i tego co się właściwie wydarzyło. Cały ten sens przeleciał tak szybko w filmie, że nie pozwolił nam na refleksję. A książka wręcz wymaga zamyślenia.
F. Scott Fitzerald – autor książki – nie silił się na wyjaśnienia, nie dopowiadał nam puenty, morału. Był w tym niesamowicie oszczędny, a cały obraz mogliśmy dostrzec dopiero na ostatnich stronach utworu. Więc jak już będziecie ją czytać, to już trzeba dotrwać do końca. W przeciwnym wypadku nie ma sensu nawet zaczynać.

Sort:  

Niedawno przeczytałem książkę, a film być może i w ten weekend obejrzę. Też właśnie myślałem, by potem spróbować napisać tekst o tym co jest lepsze - film czy książka.

Sama książka jest naprawdę niedługa. Na jedno niedzielne popołudnie w sam raz. Czytało mi się bardzo przyjemnie, aczkolwiek spodziewałem się, że tytułowy bohater będzie jeszcze bardziej tajemniczą postacią - kimś na wzór Hrabiego Monte Christo. Bardzo mi się na przykład podobały te niedopowiedzenia, nie wyjaśniania dokładnie pewnych kwestii. Przez co można się zastanawiać między innymi nad moralnością biznesów Gatsby'ego. I jeszcze w świetny sposób została przedstawiona zdemoralizowana społeczność ówczesnej arystokracji, dorobkiewiczów - wieprzy, dla których napicie się za darmo i całonocne biesiady były sensem życia.

Co do filmu, to spodziewam się przede wszystkim dobrego aktorstwa.

Wspomnę jeszcze, że na okładce wypożyczonego przeze mnie egzemplarza książki widniała informacja o genialnej ekranizacji z 1974 roku. Może ta jest jeszcze lepsza od tej najnowszej? Pasuje sprawdzić :)

Miło było przeczytać tak rozbudowany komentarz. Rzeczywiście podczas szukania grafik plakatu do filmu natrafiłem na tą drugą wcześniejszą ekranizację o której wspomniałeś. Pasuje sprawdzić :)