Azyl
36°16'26.71"N 29°19'20.38"E
Gelemiş
Jest takie miejsce, o którym kiedyś czytałem, że przyciągało zbuntowanych samowyrzutków ze skomercjalizowanego i konserwatywnego, europejskiego społeczeństwa. Hipisów, półhipisów, pseudohipisów i im podobnych. Miałem z takimi wcześniej do czynienia na Krecie i nie tylko. Czysta, wielka plaża, utrudniony dostęp, zakaz inwestycji ze względu na specjalny status itp. To było coś dla mnie. Pakuję się na samolot, jeden, drugi, a następnie trzytygodniowe, autobusowe tournée de Turquie. Końcowa faza miała mieć charakter czysto rozrywkowy. Tylko ja, piasek, morze i z dala od ludzi a szczególnie psów. Co prawda jeden się trafił, ale ponieważ chodził przy nodze właściciela, wszystko było pod kontrolą.
Oto i on, całkiem sympatyczny, uśmiechnięty szczeniak. Ale temu czarnemu dziobowi bym nie ufał – szczególnie sam na sam i do tego w nocy.
Aby trafić do tego szczególnego miejsca, należy wysiąść z autobusu kursującego pomiędzy Fethiye i Demre w okolicy Yeşilköy. Yeşil (zielony), köy (wieś) czyli Zielona Wieś. W Turcji bardzo wiele osad i wiosek ma końcówkę köy ułatwiającą posługiwanie sie mapą. Łatwy ten turecki – jak się pisze tak się czyta, nie to co angielski czy francuski.
Kiedy słynny przywódca turecki, nazywany Ojcem Turków (Ataturk) pogonił wszystkich możliwych okupantów z Anatolii, jednym z jego celów były głębokie reformy nowo powstałego państwa. Zaprosił do siebie mądre głowy od pisowni, gramatyki itp. i zapytał ile czasu potrzebują na zmianę pisowni z arabskiej na łacińską i uproszczenie gramatyki. Głowy targowały 3 miesiące, ale Kemal Pasza stanowczo oświadczył, że mają tylko tylko 3 tygodnie. No to wyobraźmy sobie jak musieli ci akademicy galopować z reformą. A tutaj w skrócie fakty z Wikipedii.
29 października 1923 roku ogłosił utworzenie Republiki Turcji, a jego rząd został uznany na arenie międzynarodowej. Po proklamowaniu republiki przeniósł stolicę kraju ze Stambułu do centralnie położonej Ankary, będącej wcześniej prowincjonalnym miasteczkie, a sam został wybrany pierwszym prezydentem Turcji. Nowy rząd oparł się na wzorcach zachodnich, głównie na rozwiązaniach francuskich, włoskich, szwajcarskich i szwedzkich. Podstawowym celem rządów Kemala było utrzymanie pełnej niezależności kraju (zarówno gospodarczej, finansowej, prawnej, wojskowej, jak i kulturalnej). Natychmiast po objęciu urzędu rozpoczął wprowadzanie liberalnych i wolnościowych reform, w ramach których zwesternizował kulturę turecką w stopniu, jaki był nie do pomyślenia zarówno w dawnych czasach osmańskich, jak i podczas rewolucji młodotureckiej. Oprócz tego przeprowadził liczne reformy modernizujące gospodarkę, system prawny i socjalny.
Sercem nowej republiki stał się parlament, czyli Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji. Republikanie wprowadzili wolny i egalitarny system wyborczy, co zmieniło się po 1925 roku, gdy Kemal wprowadził w Turcji system jednopartyjny z Republikańską Partią Ludową. Od początku republika stała się celem ataków zwolenników starego reżimu osmańskiego oraz zwolenników nowych ideologii w tym komunizmu czy faszyzmu (obydwie ideologie Kemal odrzucał).
Ważnym punktem w historii republiki było zniesienie w dniu 3 marca 1924 roku islamskiej instytucji kalifatu, dysponującej w czasach osmańskich własnym skarbcem i personelem wojskowym. Wraz z likwidacją kalifatu prezydent zlikwidował Ministerstwo Religii i szkoły duchowne. Po zniesieniu kalifatu Kemal kontynuował laicyzację kraju, przeprowadzając likwidację sądów działających na zasadzie religijnego prawa szariatu oraz wprowadził kodeks karny. W lecie 1924 roku do Turcji na zaproszenie Kemala przybył amerykański reformator edukacji John Dewey, który pomógł republikańskiemu rządowi przeprowadzić reformę edukacji w świeckim stylu (od reformy częściowo odstąpiono po śmierci przywódcy) oraz dopuścił do edukacji kobiety.
W ramach kampanii europeizacji prowadzonej od jesieni 1925 roku zachęcał Turków do noszenia nowoczesnych strojów europejskich, które miały zastąpić te zakorzenione w kulturze Bliskiego Wschodu. Do noszenia europejskich strojów na mocy reformy z 1925 roku zobligowani zostali urzędnicy państwowi. Reforma ta zezwoliła kobietom nosić stroje odbiegające od sztywnych norm kulturowych islamu. Sam przywódca w prywatnych wypowiedziach opowiadał się przeciwko zasłanianiu twarzy przez muzułmanki oraz poddawał publicznej krytyce islamskich duchownych oraz arystokrację.
Niestety, ignorancja, podatność na przekupstwo i brak uważności wyborców sprawiły, że w demokratycznych wyborach wygrał ktoś, kto nie tylko publicznie dyskredytuje zasługi wielkiego reformatora ale i swoimi, personalnymi decyzjami zawraca państwo do ery sprzed reform. Jednym słowem współczesny sułtan rozwala dorobek cywilizacyjny państwa a jego intencją jak widać jest wskrzeszanie imperium osmańskiego. Brzmi znajomo?
Nadpobudliwych w temacie zapraszam do całości materiału zawartego w Wikipedii
Ja tam jestem leniwy, pardon ergonomiczny.
O, właśnie tutaj opuszczamy autbus i szybko przechodzimy na lewą stronę jezdni
A to dlatego, że jeden z tych pawiloników to pułapka na amatorów plaży Patara. Przynętą jest zniewalające zachowanie personelu i zapachy. Chwila dekoncentracji i siedzimy nad porcją kurczaka z frytkami (ja tam bym już wolał donera). Jedzonko pyszne, ale niektórzy muszą oszczędzać na podróże autobusem.
Na znaku co prawda widnieje napis Patara 3, ale to ściema, ponieważ te 3 km. to odległość do Gelemis znajdującego się w połowie drogi pomiędzy frytkami a plażą. Poza tym, pedałowanie po asfalcie na piechotę z plecakim i w upale powoduje, że tak naprawdę sama plaża jest osiągalna po wypoceniu jakichś 10 km. Powinienem zaznaczyć, że w czasie mojej tam wizyty nie kursował na tej trasie żaden lokalny transport. I dobrze, bo by europejskie cepry zadeptały tą perełkę i deprawowali miejscowych.
Chwileczkę – ktoś dzwoni. ..............................................
Ok, już jestem. Dwie miłe panie – spisały mnie, zostawiły ulotkę i sobie poszły. Wrócą w sobotę porozmawiać. Teraz jestem zajęty.
Wracając do tematu podejrzewam, że tutejsi emigranci (bo są i autochtoni) to byli, zasimilowani, już na emeryturach hipisi. Choć widziałem i młodsze pokolenie. Spotkałem Austriaków, Duńczyków, Afrykanów i wielu innych, których nie pytałem o paszport. Mieszkają w sobie w domkach-kawalerkach, przejęli język, podejrzewam, że dorobili się jakiejś miejscowej formy autonomi i się emerycą w miejscowych barach (dwóch za moich czasów). Populację Gelemiş szacuję na jakieś 500 osób, choć mogę się mylić ponieważ, nigdy ich nie widziałem wszystkich razem na żadnej demonstracji. Na potrzeby tego postu, zajrzałem do Google Earth i okazuje się, że obok miasteczka powstało osiedle domków (podejrzewam, że w standarcie letniskowym) na potrzeby europejskich emigrantów. Jakby ktoś się uparł, mógłby zliczyć wszystkie domy, pomnożyć przez np. 2 i uzyskać w ten sposób szacunkową liczbę mieszkańców. Szacunkową, ponieważ część z tych domków może być zamieszkiwana sezonowo.
Jak to widziałm w roku 2012, jeśli to byli rzeczywiści hipisi, to zostali nimi do końca. Tylko bardziej stateczni, poważni, bez koszulek w kwiatki, koralików i wstążek na dłoniach, picia, ćpania i podobnych ekscesów. Bardzo kulturalni i życzliwi. Osobiście wyczuwałem kontynuację życia w komunie lub jakby to nazwać społecznej, przyjacielskiej rodzinie. Sprawiało to wszystko bardzo sympatyczne wrażenie.
Tak wygląda wylotówka, lub raczej przelotówka. Z jednej strony na plażę a przeciwną na frytki, czyli przystanek autobusowy na trasie.
Z prawej strony widać dom, zaadaptowany do roli zajazdu, nazywany szumnie hotelem. Jest ich tam więcej. Sympatyczni gospodarze, czysto, cicho, bez zachlanych Brytów.
Po nocy spędzonej na wydmach, podczas trwania burzy piaskowej, zamknięty na podobną okoliczność w pokrowcu ratunkowym, niczym niedźwiedź w zaspie śnieżnej, doczekałem rana. Koniec wygłupów – idę do hotelu, czyli miejsca z łóżkiem, prysznicem i moskitterą w oknie.
Miejscowe Rondo de Gauell’a oraz Krupówki długości 200 m. do następnego ronda z palmą w środku.
Po obu stronach deptaka przycupnęły baraczki z pysznymi i tanimi posiłkami. Za moimi plecami, w ciągu podobnych pawiloników jest restauracja w stylu ludowym, w której gospodyni na oczach oczekującego klienta rozpala ogień w domowym palenisku, lepi placki chlebowe, jakieś pierożki i inne frykasy. W międzyczasie częstuje herbatą i zabawia rozmową. Jak ktoś szuka dyskretnego azylu przed agresywną teściową, to jest to super miejsce.
Każdy z podróżników, odwiedzając swoje miejsca, oczekuje jakiegoś rodzaju spełnienia. Gelemiş i Patara oferują co najmniej ich dwa rodzaje.
Pierwszy to możliwość doskonałej psychoterapii, polegającej na samoizolacji. Ucieczki od dynamiki zewnętrznego świata i uniezależnienia się od jego wymagań. Kto oglądał Pingwiny z Madagaskaru wie o czym mówię.
Drugi, to raj dla amatorów archeologii. Nie jestem jej fanem, ale myślę, że inni zainteresowani mogą tu spędzać ekscytujące chwile, spędzane pomiędzy grobowcami. W środku kości (albo i nie) a pomiędzy nimi można nadziać się na węża. Kondominium (ulubione wyrażenie prezesa) biologiczno-nekromańskie – same atrakcje. W suchej trawie plątają się żółwie, nie są niebezpieczne, ale można się potknąć.
To są zdjęcia obiektów, obok których prowadzi droga z Gelemiş na plażę.
Grobowce dawnych maczo z przerostem własnego ego, narcyzmu i manią wielkości. Jak widać niewiele się od tamtych czasów zmieniło.
Opodal zniszczonego amfiteatru znajduje sie jego współczesna rekonstrukcja.
To nie jest burza mózgów ani zbiorowa modlitwa, lecz organizowanie kawałka cienia podczas upału. Gdy nie ma w okolicy drzew dających cień, same go sobie organizują aby przeczekać najgorętsze chwile.
Aby wyjść lub wyjechać z osiedla na plażę, należy na specjalnie do tego celu stworzonym przejściu uiścić myto. Bariera jest opuszczona, wykupujemy w budce obok bilet lub wielokrotny karnet, skanujemy i wtedy barierka sę podnosi. Widocznie nasi tam byli, podpatrzyli i wprowadzili na A1 i A2. Albo odwrotnie. Pół godziny dreptania wzdłoż grobowców, amfiteatru, kolumn i innych kamieni, aż wreszcie przechodzimy obok czegoś w rodzaju portierni jak ponieżej. I wreszciei mamy do dyspozycji 12 km. piachu z wydmami.
Jest nawet knajpa z ekologiczną klimatyzacją zasilaną energią odnawialną, czyli bryzą morską.
Canon EOS 1000D
Swietna opowieść, jakby nie ten ktorego, imienia nie chcę wymawiać już dawno bym tam wrocił :) Tym bardziej, że wiele lat temu byłem w okolicach Fethiye i to piękna okolica!
Jestem tego samego zdania. I tu mamy potwierdzenie, że wszystko się zmienia, nic nie jest trwałe. Jeżeli o czymś marzymy, nie powinniśmy naszych decyzji przeciągać w nieskończoność.