No właśnie - skoro miód to cukier, to na jaki plaster jeszcze 1,5 szkalnki cukru? Oczywiście chodzi o cukier biały buraczny, który raczej trudno nazwać składnikiem staropolskim. :)
Toruńskie podobno dojrzewają w kadziach przez 3 miesiące, więc jest to zaledwie wersja skrócona, do zrobienia w domu. Może kiedyś celowo "zapomnę" i sprawdzę, co będzie po trzech miesiącach. :)
No właśnie - skoro miód to cukier, to na jaki plaster jeszcze 1,5 szkalnki cukru? Oczywiście chodzi o cukier biały buraczny, który raczej trudno nazwać składnikiem staropolskim. :)
Już śpieszę z wytłumaczeniem mojego puryzmu cukrowego. Jeśli ktoś by mnie poczęstował potrawą i reklamował ją jako bez cukru, a dodał miodu albo innych daktyli, to czułbym się ocukrzany. Dla mnie to tak samo jak bez tłuszczu, ale z masłem (tutaj nawet się procenty zgadzają, też 82%). Ale to ja jestem ten dziwny w razie czego, także tak że bez obaw :)
Wiem, rozumiem, pamiętam. Edytować na "cukru białego"?
Moja mama parę razy próbowała potajemnie słodzić mi kawę, bo myślała, że nie wyczuję płaskiej łyżeczki cukru na kubek. Złudne nadzieje. :D
Mnie przekonałaś ;) Cukru w dzisiejszych czasach mamy aż za dużo, bo znajduje się w niemal każdym produkcie. Ostatnio staram się ograniczać jedzenie właśnie takich "sztucznych" cukrów, jak słodyczy, ciast, napojów typu coca cola itp. Ale od miodu stronić nie będę, i takiego piernika z chęcią bym spróbował. Problem tylko w tym, że nie mam talentu kucharskiego. Ale może spróbuję, najwyżej będzie na "po Świętach" ;)
Myślę, że jedyna okazja, by "zepsuć" ten piernik, to zapomnieć w porę wyjąć z piekarnika blaty lub pierniczki. Ale od czego alarmy? Piekarniki piszczą, minutnik zadzwoni, można jeszcze alarm w komórce ustawić. ;)
Przypomniało mi się jak kiedyś za młodu oglądałem jakiś amerykański serial i tam popijali coś co nazywali "soda". I mnie też po obejrzeniu naszła ochota. Okazało się, że ta ich "soda" to nie to samo co ukradziona od mamy soda wymieszana z wodą :D
Pewnie chodzi o taki specjalny syfon do którego używało się naboi. Jak byłem dzieckiem, to mój tata miał ten syfon, i naboje zawsze kojarzyły mi się z tymi do karabinu maszynowego :D Nie pamiętam dokładnie jak to działało, ale po wstrzyknięciu powstawała właśnie taka woda gazowana (woda sodowa).
Też mieliśmy syfon. W latach osiemdziesiątych trzeba było nosić te puste naboje razem z pudełkiem "na wymianę" w sklepie.
A tata opowiadał o sodce właśnie. Na czubek łyżeczki brali trochę sody i mieszali z napojem. Napój musiał być nieco kwaśny (kwasek cytrynowy lub kwasy owocowe), żeby soda zareagowała i uwolnił się CO2. Takie pomysły. :)
Tak właśnie myślałam, że nie podałaś tej informacji bez przyczyny ;)
Wracając do sody, zawsze ją wyczuwałam ale miarka się przebrała kiedy zrobiłam "sou", już w Grecji.
Wyrosły pięknie, nadziałam je kremem i zabrałam się do robienia polewy karmelowej. Małżonek jednak postanowił spróbować bez polewy...
Wierz mi, to był koszmar, "sou" były tak bardzo gorzkie, że nie dało się ich zjeść :(
Może grecka soda jest inna? Nie mam pojęcia.
Może po prostu inne składniki też miały dość wysokie pH? A może proporcje sody do reszty były nieprawidłowe. Soda to soda - chyba wszędzie jest to po prostu wodorowęglan sodu. Ale może w Grecji "soda" to tylko z nazwy, a zawiera jeszcze jakiś składnik? Przeczytaj przy okazji, co tam na opakowaniu piszą. :)
Ciasto ptysiowe to było, robiłam według przepisu no i wyszły piękne czyli wszystko było ok - oprócz smaku :(
Poczytam przy okazji co pisze na opakowaniu ;)
A to ciekawostka! Ciasto ptysiowe (parzone) nie potrzebuje dodatkowego spulchniacza, a do tego nie ma w nim składników, z którymi soda mogłaby przereagować (miód, maślanka, kwaśna śmietana itp.). Po prostu soda została w cieście.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że będę piekła w nowym piekarniku. :)
W poprzednim bez termoobiegu (bo nie miał) piekłam w 170 stopniach i patrzyłam na wygląd. Duże blaty potrzebowały około 20-25 minut. Pierniczkom w rozgrzanym wcześniej piekarniku wystarcza kwadrans. W nowym piekarniku też bez termoobiegu chyba zrobię.
Ciasto zrobione według Twojego przepisu, dojrzewa sobie w chłodku, zobaczymy co z tego wyjdzie :D
Po dodaniu mleka z sodą ciasto zaczęło pachnieć suszonymi grzybami, czy ja mam zepsuty nos, czy tak być powinno, czy coś zepsułam po drodzie?
Wyjdzie piernik. :)
Ciasto ma specyficzny zapach. Dla mnie nie suszonych grzybów, ale swojemu połączeniu mózgu z nosem nie ufam, bo zapach bigosu potrafię czasem zinterpretować jako ananasy. :P
To ciasto będzie dojrzewało od dziś aż do świąt? :O
Swoją drogą, tak z przymrużeniem oka:
Proszę pani, ale miód to 82% cukier! ;-)
W każdym pierniku musi być miód 🍯 :) Bo co to by był za piernik bez miodu :(
To byłby niemiodny.piernik :D
W ogóle to wszędzie się śmieją, że w sklepach już święta, a tu się okazuje, że w kuchniach już też :O
No właśnie - skoro miód to cukier, to na jaki plaster jeszcze 1,5 szkalnki cukru? Oczywiście chodzi o cukier biały buraczny, który raczej trudno nazwać składnikiem staropolskim. :)
Toruńskie podobno dojrzewają w kadziach przez 3 miesiące, więc jest to zaledwie wersja skrócona, do zrobienia w domu. Może kiedyś celowo "zapomnę" i sprawdzę, co będzie po trzech miesiącach. :)
Już śpieszę z wytłumaczeniem mojego puryzmu cukrowego. Jeśli ktoś by mnie poczęstował potrawą i reklamował ją jako bez cukru, a dodał miodu albo innych daktyli, to czułbym się ocukrzany. Dla mnie to tak samo jak bez tłuszczu, ale z masłem (tutaj nawet się procenty zgadzają, też 82%). Ale to ja jestem ten dziwny w razie czego,
takżetak że bez obaw :)Wiem, rozumiem, pamiętam. Edytować na "cukru białego"?
Moja mama parę razy próbowała potajemnie słodzić mi kawę, bo myślała, że nie wyczuję płaskiej łyżeczki cukru na kubek. Złudne nadzieje. :D
Dla mnie może zostać tak jak jest i tak każdy normalny zrozumie :)
A co tajemnego słodzenia - ja wyczuwam od pierwszych ziarenek :P
Mnie przekonałaś ;) Cukru w dzisiejszych czasach mamy aż za dużo, bo znajduje się w niemal każdym produkcie. Ostatnio staram się ograniczać jedzenie właśnie takich "sztucznych" cukrów, jak słodyczy, ciast, napojów typu coca cola itp. Ale od miodu stronić nie będę, i takiego piernika z chęcią bym spróbował. Problem tylko w tym, że nie mam talentu kucharskiego. Ale może spróbuję, najwyżej będzie na "po Świętach" ;)
Myślę, że jedyna okazja, by "zepsuć" ten piernik, to zapomnieć w porę wyjąć z piekarnika blaty lub pierniczki. Ale od czego alarmy? Piekarniki piszczą, minutnik zadzwoni, można jeszcze alarm w komórce ustawić. ;)
Doceniam informację o zachowaniu się sody w tym przepisie. Zawsze wyczuwałam jej goryczkę i przestałam używać do wypieków.
Przepis oczywiście do wypróbowania :)
(Twój wpis został podbity głosem noisy - kurator @grecki-bazar-ewy.)
Bo i ja nie lubię posmaku sody i kilka osób z grona rodziny i znajomych też nie lubi. ;)
Cieszę się, że przepis idzie dalej. :)
Przypomniało mi się jak kiedyś za młodu oglądałem jakiś amerykański serial i tam popijali coś co nazywali "soda". I mnie też po obejrzeniu naszła ochota. Okazało się, że ta ich "soda" to nie to samo co ukradziona od mamy soda wymieszana z wodą :D
A mój tata opowiadał, że jak byli mali to namiastkę napoju gazowanego robili właśnie dodając trochę "sodki" do kompotu albo wody z sokiem. :)
Pewnie chodzi o taki specjalny syfon do którego używało się naboi. Jak byłem dzieckiem, to mój tata miał ten syfon, i naboje zawsze kojarzyły mi się z tymi do karabinu maszynowego :D Nie pamiętam dokładnie jak to działało, ale po wstrzyknięciu powstawała właśnie taka woda gazowana (woda sodowa).
Też mieliśmy syfon. W latach osiemdziesiątych trzeba było nosić te puste naboje razem z pudełkiem "na wymianę" w sklepie.
A tata opowiadał o sodce właśnie. Na czubek łyżeczki brali trochę sody i mieszali z napojem. Napój musiał być nieco kwaśny (kwasek cytrynowy lub kwasy owocowe), żeby soda zareagowała i uwolnił się CO2. Takie pomysły. :)
Tak właśnie myślałam, że nie podałaś tej informacji bez przyczyny ;)
Wracając do sody, zawsze ją wyczuwałam ale miarka się przebrała kiedy zrobiłam "sou", już w Grecji.
Wyrosły pięknie, nadziałam je kremem i zabrałam się do robienia polewy karmelowej. Małżonek jednak postanowił spróbować bez polewy...
Wierz mi, to był koszmar, "sou" były tak bardzo gorzkie, że nie dało się ich zjeść :(
Może grecka soda jest inna? Nie mam pojęcia.
Może po prostu inne składniki też miały dość wysokie pH? A może proporcje sody do reszty były nieprawidłowe. Soda to soda - chyba wszędzie jest to po prostu wodorowęglan sodu. Ale może w Grecji "soda" to tylko z nazwy, a zawiera jeszcze jakiś składnik? Przeczytaj przy okazji, co tam na opakowaniu piszą. :)
Ciasto ptysiowe to było, robiłam według przepisu no i wyszły piękne czyli wszystko było ok - oprócz smaku :(
Poczytam przy okazji co pisze na opakowaniu ;)
A to ciekawostka! Ciasto ptysiowe (parzone) nie potrzebuje dodatkowego spulchniacza, a do tego nie ma w nim składników, z którymi soda mogłaby przereagować (miód, maślanka, kwaśna śmietana itp.). Po prostu soda została w cieście.
Taki miałam przepis... no i zabrakło mi Twojej znajomości tematu :)
W takim razie być może się z sodą pogodzę ;) Dzięki!
Niemłody chemik w kuchni - do usług! ;)
Dziś robię :) @bowess, możesz powiedzieć, w jakiej temperaturze i ile mniej-więcej czasu to później pieczesz?
Właśnie zdałam sobie sprawę, że będę piekła w nowym piekarniku. :)
W poprzednim bez termoobiegu (bo nie miał) piekłam w 170 stopniach i patrzyłam na wygląd. Duże blaty potrzebowały około 20-25 minut. Pierniczkom w rozgrzanym wcześniej piekarniku wystarcza kwadrans. W nowym piekarniku też bez termoobiegu chyba zrobię.
Dzięki! Zawsze się boję pieczenia z danego przepisu pierwszy raz, dlatego wolałam dopytać.
Ciasto zrobione według Twojego przepisu, dojrzewa sobie w chłodku, zobaczymy co z tego wyjdzie :D
Po dodaniu mleka z sodą ciasto zaczęło pachnieć suszonymi grzybami, czy ja mam zepsuty nos, czy tak być powinno, czy coś zepsułam po drodzie?
Wyjdzie piernik. :)
Ciasto ma specyficzny zapach. Dla mnie nie suszonych grzybów, ale swojemu połączeniu mózgu z nosem nie ufam, bo zapach bigosu potrafię czasem zinterpretować jako ananasy. :P