Święta na kresach zachodnich (Śląsk) i wschodnich (Łotwa)
Wigilia dopiero za tydzień, ale już dziś cieszę się na makówki. Strucla (chałka) posypana bakaliami i zalana gotowanym w mleku makiem. Palce lizać! Potrawa wigilijna, dla której warto było urodzić się Ślązakiem. Wyśmienita pod względem smakowym, choć może mieć skrajnie różne właściwości. Kiedyś zrobiłem ją jak przebywałem na Łotwie, na kresach kresów Rzeczypospolitej. Raz jeden w życiu złamałem tabu i przyrządziłem ją wiosną. Poczęstowałem Vecmamę (łot. babcię) i chłopaków, z którymi mieszkałem. Babcia zrobiła się senna. Chłopcy zaczęli skakać i nie chcieli zasnąć.
Na Łotwie spędziłem też jedyną jak dotąd wigilię na obczyźnie. 11 lat temu. Pamiętam ją dobrze. Nie było tradycyjnej wieczerzy. Był szwedzki stół, który ustawiono około godziny 18.00. Każdy jadł co chciał i kiedy chciał. Nie było też pustego talerza dla wędrowcy i sianka pod obrusem (bo nie było obrusu). Nie było łamania opłatkiem, ani życzeń. Kulminacyjnym momentem było rozdanie prezentów. Każdy wychodził po kolei na środek, mówił wierszyk i dostawał prezent. Wigilię kończyła gra w zgadywanie tego, co pokazuje osoba na środku.
Można by powiedzieć że, co kraj to obyczaj. W przypadku Świąt bardziej na miejscu jest jednak: co dom, to obyczaj. Ot na przykład w mojej rodzinie (Pszczyna i okolice) na wigilijnym stole nie ma barszczu z uszkami. Jest za to zupa z grzankami, robiona z rybich głów. Niegrzeczne dzieci dostają węgiel (sic!), a nie rózgę (zamiast prezentów rzecz jasna, a nie zupy). Grzeczne mogą liczyć na podarek od Dzieciątka. Gwiazdor czy Święty Mikołaj na Górny Śląsk nie zaglądają.
PS. A u was jak jest? Kto wam przynosi węgiel pod choinkę?
Fajny post. Widać, że Dzieciątko, Gwiazdor i Św. Mikołaj podzielili się terenem aby się wyrobić :)
I wygryźli z interesu (przynajmniej w Polsce) Dziada Mroza ;)
Dokładnie ;) :))
Za dziecka dostałam węgiel, rózgę a nawet obierki z ziemniaków od Mikołaja, pamietam to do dziś ;)
Na Śląsku Mikołaj tylko 6 grudnia. Najczęściej z diobłami. Pamiętam jak byłem mały, chodziły po wsi i zaczepiały ludzi.
Też pamiętam, bałam się strasznie ;)