Work, work
"Work, work" - to jeden z najbardziej zapamiętanych przeze mnie odgłosów młodości. Oczywiście pochodzi on z gry Warcraft. Wczesne dzieciństwo to głównie zabawa na polu (również polu w dosłownym tego słowa znaczeniu). W 6-tej klasie pojawił się komputer. Internet nieco później. Sporo grało się w piłkę nożną. Po nocach czytało się tony książkek. Takie były czasy.
Czasy się jednak zmieniają.
Trafiłem ostatnio (dzięki @saunter!) na ciekawy wywiad z Jackiem Dukajem. Tytuł wymowny: Na Zachodzie wzbiera fala rozpaczy. Diagnoza jest następująca: ludzie Zachodu pracują coraz mniej i tracą sens życia. Wątków jest sporo, więc trudno je streścić (polecam całość). Tutaj przytoczę tylko jeden fragment:
Gdy praca stanowi wyjątek, luksus, cały nasz system edukacyjny musi ulec radykalnej zmianie. A tak naprawdę – powinien się zmienić znacznie wcześniej, z pokoleniowym wyprzedzeniem, licząc od żłobków i przedszkoli dla dzieci, które jako dorośli wejdą już w świat z pracą rozmytą albo z permanentnym jej niedoborem.
Przypomniałem sobie te słowa dzisiaj (a także to zawołanie wieśniaków z Warcrafta "Work, work") gdy natrafiłem na reklamę Akademii Młodego Prawnika. Instagramowy wpis sprzed 9 miesięcy zaprasza:
Akademia Malego Prawnika. Zajecia pozalekcyjne dla dzieci 6-15 lat. Rekrutacja trwa!
I cóż, nie wiem czy powstają już przedszkola dla dzieci, które nie będą miały pracy. Wszystko jednak wskazuje, że przedszkola dla przyszłych prawników są w zasięgu ręki...
Aż śmiać mi się chce jak widzę te przedszkola i klasy dla młodych prawników, potem wręcz zanoszę się od śmiechu kiedy widzę te tłumy prawników na pierwszym roku studiów prawniczych.. A potem już znacznie mniej chętnych przy aplikacji.
To nie chodzi wcale o to, że studia są trudne i ludzie odpadli, bardziej o to, że dostrzegali jak 'Prawo Agaty' (dawniej Ally McBeal) zapędziło ich w stracone lata pogoni za ułudą, w której pełno jest niepowodzeń i zawodu.
Sam przez 3 lata studiowałem prawo, potem zrobiłem sobie przerwę, wyjechałem na rok na Łotwę i zrewidowałem mocno wizję swojej przyszłości. Aczkolwiek nie uważam, że był to czas stracony. Przynajmniej wiem gdzie czego szukać, a na część wykładów chodziłem z autentyczną przyjemnością (np. na historię doktryn do Bisztygi lub historię prawa do Mikołajczyka). O ile jednak "prawnicy" na pierwszym roku mnie śmieszyli, o tyle zajęcia z prawa dla 6-latków już mnie przerażają...