Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych.
Wiedziałem, że dziś od rana w moim rejonie będzie wietrznie, chłodno i będzie padał deszcz. Od trzech dni śledzę prognozy terminowe na http://www.meteo.pl/ próbując zaplanować sobie jak maksymalnie wykorzystać wolny czas w niedzielę.
Niestety pogoda nie sprzyja wypadowi na konie i na ryby więc spakowałem w torbę łachy treningowe i pojechałem na siłownię trochę się poruszać i w międzyczasie zastanowić się co dalej z wolnym dniem. Liczyłem, że niesprzyjająca pogoda wystraszy ludzi i będą pustki... Ludzi było jednak sporo. Dobrze, że nastawiłem się na delikatny rozruch mięśni przed wtorkowym ciężkim treningiem bo na zrobienie pełnego treningu, w odpowiednich ramach czasowych pauz i kolejności ćwiczeń, w tych warunkach nie było najmniejszych szans.
Ludzie oszukują... siebie samych... a ja nie potrafię zrozumieć dlaczego. Przychodzą na siłownię, wydają pieniądze na wejście czy też karnet i zaczyna się tragikomedia.
Przychodzą bez żadnego planu treningowego. 3/4 czasu jaki spędzają na siłowni snują się od maszyny do maszyny, próbują podnosić żelazo, które jest dla nich zbyt ciężkie. Ćwiczenia wykonują nieprawidłowo, bez żadnej techniki, robiąc sobie krzywdę już teraz i fundując sobie kontuzje, które odezwą się im w przyszłości.
3/4 czasu na siłowni spędzają ustawiając sobie muzykę do "treningu", siedząc na przyrządach i ławeczkach wpatrzeni w telefon albo kłapiąc dziobem ile to mają przerwy od siłki, "poprawiając" sobie wzajemnie "technikę" lub wpatrzeni w tyłki nielicznych dziewczyn. One nie wiele im ustępują w "aktywnym treningu". Większość z nich 3/4 treningu również przesiedzi z nosem w telefonie, przegada o różnych pierdołach, przy okazji obrabiając dupę wspólnym - nieobecnym koleżankom i kolegom. Tak przy okazji machając kilka razy nogami na maszynie. Może byłoby inaczej gdyby w każdej siłowni wisiał taki znaczek? Wiem wiem ... Ta myśl to utopia.
Wydaje mi się, że rozumiem jak to działa...
Nie ważne jak aktywnie ludzie spędzą czas na siłowni, nie ma to dla nich żadnego znaczenia. Najważniejsze jest świadomość, że byli na siłowni i ten fakt poprawia im nastrój i daje poczucie spełnienia oraz karmi wyobraźnię. Teraz będą postrzegali siebie w swoich myślach jako silniejszych, atrakcyjniejszych, lepiej zbudowanych i sprawniejszych bo przecież BYLI NA SIŁOWNI !!!.
Jakże gładko przychodzi ludziom oszukiwanie samych siebie... pomimo faktu, że za to kłamstwo płacą swoim straconym czasem, nadszarpniętym zdrowiem i pieniędzmi.
Właśnie... Pieniądze tracą po trzykroć. Raz płacąc za bezproduktywny czas spędzony na siłowni. Drugi raz za lekarzy i leki na kontuzje oraz urazy, które pojawią się np. po próbach wrzucenia "100 na klatę", bez rozgrzewki, odpowiedniego przygotowania siłowego i chociażby asekuracji partnera. Trzeci raz za suplementację bo wydaje im się, że gainer, białko czy baton proteinowy zrobi robotę za nich a dieta to zbyt skomplikowany i potrzebny jedynie wyczynowym sportowcom "wynalazek". Można jeść na co dzień "śmieciowe żarcie" a suple po okazyjnej co jakiś czas siłce załatwią sprawę.
Prawda jest taka, że albo podejmujesz świadomą decyzję i trenujesz uczciwie łącząc konsekwentnie regularność, technikę i dietę albo daj sobie spokój i nawet nie zaczynaj, ponieważ będzie to jak nadmieniłem powyżej jedynie strata Twojego czasu, Twojego zdrowi i Twoich pieniędzy. Trenujesz dla siebie, swojego dobrego samopoczucia, sprawności fizycznej, fajnej sylwetki, lepszej kondycji, zdrowia... Uczysz się dzięki temu świadomego oddychania, koncentracji, konsekwencji, bycia tu teraz... Stajesz się jednością. Umysł, ciało i duch łączą się w Tobie w jedno co sprawia, że czujesz się kompletny i świadomy siebie. Swoich słabości i swoich mocnych stron, potrafisz obiektywnie ocenić siebie... Nie okłamujesz się, jesteś uczciwy wobec siebie a przez to silniejszy.
Obiecałem sobie, że na moim blogu na Steem będę pisał jedynie wtedy kiedy w wyniku jakiejś inspiracji poczuje taką potrzebę. Do stworzenia dzisiejszego wpisu zainspirował mnie post @herbacianymag https://steemit.com/polish/@herbacianymag/notoryczny-brak-czasu
Nie jestem typem sportowca, nigdy nie byłam, choć rozruch uwielbiam. W czasach szkolnych dużo biegałam, byłam całkiem zwinna i w miarę szybka. Od jakiegoś czasu odpuściłam wysiłek fizyczny, miałam operacje na kręgosłup, później okropnie przytyłam po lekach. I to był moment zwrotny w moim życiu, bowiem zawsze byłam dosyć szczupłą dziewczyną, a tu na kilka lat musiałam nauczyć się siebie znów polubić pomimo tych niedoskonałości. I tak się stało. Ale gdy poszłam na siłownie (z trenerem, żeby wiedzieć jak nie zrobić sobie krzywdy) do dzisiaj nie zapomnę wzroku dziewczyn wpatrzonych w moją osobę. Nie, ze byłam bardzo gruba, bo nosiłam rozmiar 40/42 przy wzroście 170, ale trzeba było zacząć gdzieś powrót do zdrowia. Więcej nienawiści w oczach to chyba nigdy nie dostałam 😂 ot i wybrałam jogę i pilates.
Lubię jogę od kiedy zacząłem się wspinać. Bardzo wzbogaciła moją technikę poruszania się na ścianie - jakbym zyskał dodatkowy zasięg i zakres ruchu. Do dziś pomaga mi w pracy na wysokościach. Kilka pozycji mam zaimplementowane do mojego obecnego planu treningowego.
Polecił byś jakiś link do ćwiczeń jogi pomocnych przy wspinaczce dla kogoś kto nie ma zielonego pojęcia o jodze? :d Chyba że to nie takie proste i najlepiej pójść na zajęcia jakieś zamiast ćwiczyć samemu, żeby robić to poprawnie.
Polecam na początek zajęcia z instruktorem. Samemu możesz sobie zrobić dużą krzywdę.