65 kilometrów by mieć spokój w weekend
Udało się. W końcu był duży ruch i z tego korzystałem przez ponad 6 godzin. Do poniedziałku chciałem zrobić jeszcze 22 zlecenia - dzisiaj zrobiłem aż 15 także te 7 wydaje się formalnością. Do zrobienia jednego dnia lub w trakcie dwóch dorywczych przejażdżek.
Ciężko się dzisiaj jeździło. Już po 2 godzinach czułem zmęczenie. Było duszno i parno. Co więcej - po raz pierwszy tej zimy... (ups zimy nie było), dzisiaj na ulicach czułem smog.
Kursy miałem niezbyt korzystne, no ale jedno szło po drugim. Wszystko obrazuje ta animacja:
proszsz uzbroić się w cierpliwość lub wrócić jutro
Poniżej fotorelacja. Sporo zdjęć dzisiaj robiłem. Do pewnego momentu starałem się uwieczniać każdy dzisiejszy etap. Potem już brakło czasu i sił.
Popełniłem dzisiaj błąd. Zmęczenie robi swoje. Zajechałem kwartał dalej i przez to klient pizzę dostał jakieś 5-6 minut później. Tak to jest jak człowiek zaczyna działać schematami, jak automat. Rzut oka na mapę - to Garnizon, byłem tam nie raz, tam jest dużo klientów, jadę. Tu się okazało, że to jednak nie był Garnizon... Co więcej klient mnie widział na mapie jak błądzę i zapytał czemu się tam zapędziłem. Przeprosiłem i powiedziałem co co napisałem powyżej.
Drugi raz też niemal popełnił bym błąd. Ostatnie zlecenie. Czuję już głód i chcę do domu. Polecenie - pizzeria we Wrzeszczu. Wygaszam telefon i jadę tam 10 minut. Wchodzę do środka, obsługa mówi, że za 2 minuty. Czekam, dostaje jedzenie, pakuję, sprawdzam telefon a tam... napój. Pytam: "A co z napojem?". Nie ma. Okazało się, że byłem w złej restauracji... Musieli mi w trakcie jazdy lub potwierdzania zlecenia zmienić cel. Na szczęście ta druga restauracja była 15 metrów dalej.





