Myślałam, że ze szkicowaniem jest jak z jazdą na rowerze PL / ENG
Szkice portretowe - wspomnienie dawnej pasji
6-cio letnia wtedy siostra Pola teraz @crazygirl
Przygoda ze szkicowaniem zaczęła się u mnie w Liceum Plastycznym w Katowicach.
W ramach zajęć miałam w szkole 6 godzin rysunku w tygodniowo, kolejne 6 godzin rysowałam na zajęciach wieczorowych. Nauczycielka rysunku wymagała od nas ciągłego szkicowania, w każdy poniedziałek sprawdzała czy mamy 7 szkiców - mieliśmy szkicować codziennie. Na początku wydawało mi się to niepojęte, aby szkicować dzień w dzień. Pocieszające było dla mnie to,że mieliśmy wolną rękę co do tematyki tych szkiców.
dziadek Ewald
Na zajęciach dodatkowych z rysunku robiliśmy dużo aktów. Było to dla mnie bardzo ekscytujące - jeszcze 10 lat temu akt był w naszym liceum zakazany, więc rysując nagą postać na tych zajęciach - które paradoksalnie odbywały się w murach naszego liceum - miałam poczucie, jakbym działała nielegalnie.
mama Krysia
Wtedy właśnie zaczęłam interesować się ludzką anatomią, a to naprowadziło mnie na portrety. Wydawały mi się one być interesującym tematem badań, gdyż opisywały emocje, uczucia, charakter.
siostra Pola
Co tydzień przynosiłam na zajęcia z rysunku szkice portretowe. Z tygodnia na tydzień nabierałam wprawy, zaczęłam zauważać więcej detali, istotnych szczegółów. Zdarzało mi się też szkicować dłonie, te jednak szkicowałam niechętnie - pamiętam mieliśmy jeden miesiąc, gdzie nauczycielka narzuciła nam szkociwanie dłoni. Szkicowałam głównie swoją rodzinę, siedziącą na kanapie przy telewizorze czy na rodzinnych imprezach. Rysowałam też dziewczyny i opiekunki z internatu - mieszkałam przez cztery lata w internacie. Moi rodzice często jeszcze wracają pamięcią do tych sytuacji, gdy musieli nieruchomo siedzieć półtorej godziny i co chwilę słyszeli tylko moje ,, jeszcze pięć minut i kończę". Cóż, wtedy nie wiedziałam, że było to dla nich męczące :)
współlokatorka, już nawet nie pamiętam jej imienia
Jasne, wielu z Was może napisać, że te szkice nie są dobre. Wiem, że nie są idealne, ale nie o to chodzi.
Rok temu chciałam ponownie zrobić szkic mojej siostrze Poli. I wiecie co, wyszedł tak gdyby go rysowała sześciolatka :) Naprawdę, byłam w dużym szoku. Spróbowałam jeszcze raz i jeszcze raz. Wiedziałam, że przecież w końcu musi się udać. I nic. Myślałam, że z rysowaniem jest jak z jazdą na rowerze.
opiekunka internatu
Chodzi mi o to, że nieważne jak teraz ktoś by je ocenił, mam do nich sentyment. Szkice te wykonałam dziesięć lat temu. Przypominają mi mój najlepszy okres w życiu, kiedy robiłam najgłupsze rzeczy, poznałam wiele szalonych ludzi. Był to też okres, w którym najwięcej się nauczyłam jeśli chodzi o sztukę czystą. Był to okres, w którym zawsze miałam ze sobą szkicownik.
dziadek Ewald
Czasem brakuje mi okresu licealnego i szaleńczego szkicowania. Może do tego drugiego jeszcze wrócę, choć na krótką chwilkę.
Portrait sketches - memories of old passions
An adventure with sketching began in my Art High School in Katowice. As part of the classes, I had 6 hours of drawing at school in the week, and another 6 hours I was drawing in the evening classes. The drawing teacher required us to constantly sketch, every Monday she checked if we had 7 sketches - we had to sketch every day. At first it seemed inconceivable to me to sketch day by day. It was comforting for me that we had a free hand regarding the subject of these sketches.
We did a lot of acts during the additional classes in the drawing. It was very exciting for me - 10 years ago, the act was forbidden in our high school, so drawing a naked figure in these classes - which paradoxically took place in the walls of our high school - I had the feeling of acting illegally.
That's when I started to be interested in human anatomy, and that led me to portraits. They seemed to me to be an interesting topic of research, because they described emotions, feelings, and character.
I used weekly drawing sketches for drawing classes. From week to week I was getting practice, I began to notice more details, important details. I also had to sketch my hands, but I sketched them sketchily - I remember we had one month, where the teacher imposed us with scarifying her hands. I mainly sketched my family, sitting on the couch by the TV set or at family parties. I also drew girls and nannies from the boarding school - I lived in a dormitory for four years. My parents often remember the situation when they had to sit still for an hour and a half, and every now and then they heard only my "five minutes and finish." Well, then I did not know that it was tiring for them :)
Sure, many of you can write that these sketches are not good. I know they are not perfect, but that's not the point.
A year ago, I wanted to re-sketch my sister Poli. And you know what, it came out as if it was drawing a six year old girl :) Really, I was in a big shock. I tried again and again. I knew that in the end he must succeed. And nothing. I thought that drawing is like riding a bike.
I mean, no matter how someone would judge them now, I have a fondness for them. I made these sketches ten years ago. They remind me of my best time in my life, when I did the stupidest things, I met many crazy people. It was also the period in which I learned the most when it comes to pure art. It was a period in which I always had a sketchbook with me.
Sometimes I miss a high school period and crazy sketching. Perhaps I will come back to the latter, though for a short while.
Wielki szacunek za wytrwałość . Wierze ze codzienne szkice nie sa łatwa rzeczą . Podziwiam.
Dziękuję. Tak, na początku ciężko było mi się zmobilizować. Później szkiców już nawet nie liczyłam, jakby robiły się same z czystej radości tworzenia :)