Pożar Rafinerii w Czechowicach-piorun rozpętał piekło.
23 czerwca 1971, spokojny ciepły dzień. Zanosiło się na burze, nikt się nie spodziewał dalszych wydarzeń. Tak ten dzień wspominam mój dziadek wtedy pracownik rafinerii.
Dziś na terenie rafinerii pracuje mój tato, kiedyś dziadek. Co jakiś czas, szczególnie w czerwcu wspominają tę katastrofę. Pożar, który wybuchł 23 czerwca, nie był pierwszym, ale nikt nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń.
Fotografia wykonana przez mojego dziadka.
Sobota godzina 19:00 ciepły spokojny wieczór, słychać było grzmoty i widać pioruny. Jeden z piorunów uderzył w komin zbiornika ropy naftowej pojemności 12 500 m³. Około piędziesiąt minut później zbiornik stanął w płomieniach, runął jego dach. Płomienie buchały na 30 metrów do góry! Płonąca ropa była rozlana na powierzchni 2500 mKw, docierając do następnego zbiornika. W pobliżu znajdowały się trzy zbiorniki, które w każdej chwili mogły się zająć ogniem. Instalacja gaśnicza zbiorników była niesprawna…
Po 15 minutach na miejsce zaczęły przybywać pierwsze jednostki straży pożarnej. Straż pożarna przybyła prawie z całego województwa od Bielska białej przez Pszczynę, Chorzów aż po Kraków. Mimo użycia ton proszku gaśniczego, żywioł nadal szalała. Żar lał się z nieba topiąc opony w samochoda… Płonął kolejny zbiornik
Podczas akcji gaśniczej życie straciło 37 osób. W nocy ewakuowano 900 mieszkańców (w tym moją mamę)
Zdjęcie z bloku mojego dzidka.
W niedzielę, 27 czerwca ok. 1:00 w nocy z pożarem walczyło 18 sekcji zawodowych i 24 sekcje OSP. Był zaplanowany generalny atak na źródło ognia. Sądzono, że po wejściu do działań jednostek z ciężkim sprzętem po kilku godzinach pożar zostanie ugaszony.
Ok. 1 w nocy woda gaśnicza, która dostała się do zbiornika, zaczęła wrzeć, w wyniku czego doszło do erupcji zalegajacej nad nią płonącej ropy naftowej. To właśnie w skutek wyrzutu ognia na 200 metrów wiele osób poniosło śmierć.
Na teren rafinerii przybył Edward Gierek, Wojciech Jaruzelski i Stanisław Kania, co wskazywało na grozę sytuacji. Ogień wygasł ostatecznie dopiero po trzech dobach. Ustalono, że do tragedii przyczyniły się liczne nieprawidłowości i braki w wyposażeniu przeciwpożarowym rafinerii.
Z jednego artykułu wyczytałam, że władze PRL chciały na początku zataić całą sprawę… Zacytuję cześć tego artykułu
“Filmy się wołały, była gdzieś 3 w nocy, jak zadzwoniłem do znajomego redaktora śląskiej prasy, (…). Rano miał zadzwonić z informacją co zrobić ze zdjęciami. I zadzwonił ze smutną informacją, że temat objęty jest ostrą cenzurą i moje zdjęcia nie pójdą. – Wojciech Gorgolewski
W Czechowicach zrobiłam mnóstwo wstrząsających zdjęć, które nigdy nie zostały opublikowane: ludzkie zwęglone kikuty, które podmuch ognia rzucił na ogradzającą siatkę, poparzonych strażaków, zniszczony sprzęt. Poszło tylko jedno zdjęcie i jeden tekst. Fotografie, które cała redakcja oglądała ze zgrozą i w milczeniu, zostały przez kierownictwo „Polityki” wstrzymane, żeby „nie robić sensacji i powstrzymać panikę” – Ewa Ulikowska”
Po trzech dniach udało się ugasic pożar, pogoda nie sprzyjała - wiał silny wiatr. Udało się w końcu ugasić ogień. Pożar miał wiele przyczyn mi.in nieodpowiednia instalacja odgromowa. Odbudowa rafinrii trwała 4 miesiące, zainwestowano w nowoczesną instalcje odgomową oraz gaśniczą.
Na miejscu katastrofy obecnie znajduje się dystrybutor paliw. Tuż obok mojego bloku jest skwerek, na którym stoi pomnik upamiętniający ofiary.