Przeżycia mistyczne w pracy naukowej? Ależ oczywiście! (W drodze po dyplom! #10)

in #pl-artykuly5 years ago

I minął już dziesiąty tydzień, od kiedy towarzyszycie mi w drodze po dyplom(y). Był to tydzień szczególny. Kiedy ostatnio narzekałam na ogrom pracy i obowiązków, nie sądziłam, że moje zdanie zostanie tak szybko zweryfikowane. Wpis pojawił się w poniedziałek, a już we wtorek dowiedziałam się o zawieszeniu zajęć.

I tak, zupełnie niespodziewanie, okazało się, że czasu mam... całkiem sporo.

Wróciłam do domu i zabrałam się za transkrypcję Paraphrasis. Pracowałam nad nią intensywnie trzy dni, praktycznie nie zajmując się niczym innym. I oto mam za sobą już 10% całego tekstu!
Dawno postanowiłam, że transkrypcję będę miała gotową wraz z końcem marca, ale w międzyczasie zaczęło pojawiać się tak wiele innych zobowiązań, że zwątpiłam, że mi się uda. Sytuacja, w której mogę usiąść do pracy niemalże od razu po obudzeniu i pracować aż do końca dnia jest wspaniała.

Podejrzewam, że gdybym miała do wyboru łatwą rozrywkę czy odpoczynek i gdybym uległa przekonaniu, że zyskałam jedynie "czas wolny" - rozleniwiłabym się i odkładała całą pracę do greckich Kalend. Po raz tysięczny gratulowałam sobie pomysłu, by odciąć się od większości mediów społecznościowych. Niepokoi jedynie fakt, że potrzebuję aż tak radykalnych środków, by efektywniej zarządzać swoim czasem.

Czuję się poniekąd zakłopotana, bo choć moja magisterka znacznie posunęła się naprzód, nie bardzo mogę o niej napisać. Transkrypcja to w dużej mierze "dłubanina", rzemieślnicza praca, choć dająca mnóstwo satysfakcji. Zdarzają się przy niej - i to całkiem często - na przykład takie perełki: "Wszystkie rzeczy światowe prożne są jako bąbel nadęty". ;) Opowiem zatem nie o samym postępie prac, a o tym, jakim mistycznym przeżyciem może być, przy właściwym podejściu, transkrypcja tekstu staropolskiego.

W Wielkim Poście, na swego rodzaju pustyni - w znacznym odizolowaniu od ludzi poprzez epidemię, brak mediów społecznościowych i decyzję o zamknięciu się w pokoju, przy dźwiękach koncertu Schumanna, płynących z Classic Managera spędzałam godziny, odczytując wykłady psalmów XVII-wiecznego jezuity i porównując ich fragmenty z Pismem Świętym. Przerwy w pracy wyznaczał czas na modlitwę - o 15:00 Koronka do Bożego Miłosierdzia, o 20:30 - Różaniec.

Odpoczęłam. Ale był to zupełnie innego rodzaju odpoczynek - taki, jaki daje tylko poczucie dobrze spędzonego czasu. W całym wcześniejszym zabieganiu nie miałam szansy na choć odrobinę refleksji, która nie sprowadzałaby się jedynie do zorganizowania bieżących spraw. Odetchnęłam z ulgą.

Skorzystałam też w tym czasie ze wspaniałej pogody. To błogosławieństwo małych miejscowości - łatwo wyjść na spacer, nie obawiając się kontaktu z drugim człowiekiem (znacznie łatwiej spotkać gąsienicę) ;) Udało mi się przejechać 8,1 km na hulajnodze i 17,5 km na rowerze. Ach - czuć wiosnę w powietrzu!

IMG_20200311_164001.jpg

Bardzo chciałam już przy okazji tego wpisu rozsądzić, czy w studiowaniu przeszkadzają mi tylko studia. Dam sobie jednak więcej czasu, by rozsądzić uczciwie :)

Czas na kolejny tydzień pracy!

Sort:  

dzielna bardzo.
nie odpuszcza nawet jak łatwiej o takie przyzwolenie.
🦋

Posted using Partiko iOS