50 twarzy Greya jest FAJNE !
Dla wielu czytelników steemit może okazać się to szokiem, ale uważam że kinowa adaptacja książki „50 twarzy Greya” jest naprawdę dobra. Główny zarzut jaki ma do oryginalnej historii to narracja jaką cechuje się książka. Skoro więc mamy do czynienia z filmem ten problem znika i nie musimy brać udziału w irytujących komentarzach narracyjnych głównej bohaterki. Po za tym sceny erotyczne nie są zrobione nad wyraz przesadnie i nie wywołują obrzydzenia. Dobry smak to podstawa.
Dobra geneza wielkiej miłości
Pierwsza część cyklu ma na celu przedstawić parę głównych bohaterów oraz pokazać ich ułomności charakteru. Mamy więc Anastazje, będącą nieśmiałą studentką literatury angielskiej, która marzy o wielkiej romantycznej miłości oraz Christiana Greya. Będącego bogatym biznesmenem, lubującym się w sadomasochistycznych fetyszach erotycznych, spowodowanych traumą z dzieciństwa oraz starszą „przyjaciółką”, która uczyniła z niego swojego uległego. Historia jest naiwna, ale jeśli przyjmiemy konwencje, że wszystko dzieję się tylko dokoła głównej pary bohaterów to jest ona nawet znośna.
Christian Grey
Tytułowy bohater i bożyszcze kobiet, miliarder o mrocznej stronie osobowości, którą pokazuje tylko swoim wybranym. Podoba mi się, że mimo bycia w centrum uwagi filmu to wiemy niewiele o jego motywacjach, a to co zrobi w każdej kolejnej scenie jest dla nas zagadką. Jest to postać mająca swoje problemy i fobie. Na przykład nie pozwala on się dotykać się kobietom w pewne części ciała, natomiast sam nie ma problemu z sprawianiem fizycznego bólu swoim wybranką tylko dla swojego fetyszu seksualnego. Z każdą kolejną klatką filmową chcemy poznać powód jego inności oraz pewnego odchylenia charakteru podczas czynności seksualnych. W zwykłej rozmowie Grey jest uroczym gentelmanem, ale gdy tylko ma możliwość zostać sam z Aną jego zachowanie potrafi zmienić się diametralnie, przez co staje się bardziej władczy i arogancki. To on stawia warunki, co prawda pozwala na pewne ustępstwa, ale są to wyjątki powodowane tym że tak naprawdę kocha on Ane mimo jego słów o swojej oziębłości i byciu popieprzonym na 50 różnych sposobów. Przypomina mi on komiksowego złoczyńcę, z jednej strony będącego porządnym i szanowanym obywatelem, ale gdy nikt nie widzi staje się on swoim mrocznym alteregiem, które nie jest już tak dobrą osobą. Niestety wiem z wrażeń innych osób, że kolejne części cyklu co raz to mniej skupiają się na psychice naszego bohatera i jego problemach natury seksualnej, a bardziej odchodzą w pewnego rodzaju komedie romantyczną.
Anastazja Steele
Z nią już mam większy problem, o ile Grey jest stworzony jako postać tajemnicza, o której nie wiemy zbyt wiele i dopiero z biegiem fabuły odkrywamy jego karty charakteru, to o Anie nie dowiemy się wiele więcej niż po pierwszych 30 minutach trwania filmu. Od po prostu nieśmiała dziewczyna spotyka księcia z bajki, a on nie jest do końca taki doskonały jak się wydaje z boku patrząc na sytuacje. Liczyłem na jej większą przemianę pod wpływem Christiana, skoro zaczęła on zgadzać się na coraz to brutalniejsze fetysze seksualne to pomyślałem: ale byłoby ciekawie jeśli to ona popadał w sadomaso bardziej niż Grey i na ekranie widzielibyśmy przemianę z grzecznej dziewczynki do fanfatal. Szkoda wielka, bo nie dostajemy tego, a Ana pod koniec filmu wraca do punktu początkowego swojego rozwoju i znowu jest przestraszoną dziewczynką.
Są też inne postacie, ale…
Lepiej chyba nie mówić nic o bohaterach drugo planowych, bo po za współlokatorką Any nie mamy tak żadnej postaci, którą można opisać więcej niż jedną cechą charakteru, jeśli w ogóle można jakieś przypasować do reszty obsady. Pamiętacie Eliota? Tak to ten brat Greya, który pojawia się na 7 minut w filmie i występuje w 3 scenach. Nie wiemy o nim kompletnie nic, a szkoda. Ciekawa byłaby perspektywa brata, który wie o mrocznej stronie Christaiana, ale ignoruje to lub po prostu udaje, że wszystko jest okej i nie ma on żadnych problemów.
Sceny erotyczne
Są nakręcone w ciekawy sposób, a przynajmniej na początku. W pewnym momencie stają się one troszkę już powtarzalne, ale doceniam kadry jakie tam zastosowano i próbę pokazania biczy i pejczy w subtelny oraz nie inwazyjny sposób dla widza. Podobała mi się tam gra światłem, zastosowana paleta kolorów oraz odwaga twórców do pokazania czegoś więcej niż w standardowych romansidłach. Nie było to obleśne przedstawienie seksu niczym w filmach porno i nie było to coś co widzimy na co dzień w filmach, po prostu brawa dla twórców.
Dużo lepsza forma dla historii niż książka?
Jeszcze jak, książka była okropna do czytania, Ana jako narratorka wszystkiego jest strasznie irytująca, a opisy sytuacji intymnych przez autorkę książki są po prostu za bardzo przerysowane. Rozumiem, że taka jest konwencja, robimy mokry sen dziewczyny czytającej „Zmierzch”, ale serio nie podszedł mi styl pisarki, przez co nigdy nie ukończyłem książki. Teraz wiem, że przynajmniej film jest lepszy od pierwowzoru, a to zdarza się niezmiernie rzadko ( np. Fight Club ) i to cenie. Dlatego biorę się za kolejną część, która niestety jest uważana za gorszą od poprzedniczki, ale i ta nie miła rewelacyjnych opinii, a mimo to okazała się dobrym filmem. Nie jakimś wybitnym dziełem, ale nie tego oczekiwałem po „50 twarzach Greya”.
Ciekawy tekst. Aż zacząłem się trochę zastanawiać, czy zbyt pochopnie nie potępiłem tych filmów. Mam koleżankę, która książki przeczytała i dla niej są one co najwyżej średnie. Natomiast sam film ją zawiódł. Ja jednak postanowiłem, że nie będę tracił czasu ani na czytanie, ani na oglądanie historii Greya. Wystarczy mi, że w kinie byłem bombardowany zwiastunami kolejnych części...
Postaraj się eliminować błędy w swoich tekstach, bo coraz rzadziej, ale jednak się ciągle przydarzają. Pozwolę sobie podać przykłady. Nie miej mi tego za złe, bo chodzi mi tylko o to, by Twoje posty były coraz doskonalsze.
Nie powinno być kobietom?
Odsyłam Cię zatem do serii wpisów "Mniej błędów, więcej głosów" autorstwa @bowess. Dzięki jej tekstom można naprawdę uświadomić sobie ile błędów popełniamy, a także skutecznie je eliminować.
Nie jesteś pierwszą osobą, która zauważa moje błędy. Masz w pełni racje nie powinno ich być i nie ukrywam mam z tym ogromny problem, staram się walczyć z moimi brakami :)
Zatem powodzenia w walce!
Książka jest napisana po prostu nieznośnie, jednak czytelniczki licznie i chętnie sięgają. W bibliotekach swego czasu były listy kolejkowe pomimo kilku zakupionych egzemplarzy.
Szok
Ekranizacja NIGDY nie będzie lepsza niż sama książka. Aczkolwiek w tym przypadku sama w sobie "powieść" jest tragiczna. Wyrzućmy z niej elementy BDSM i co otrzymamy? Kolejną historyjkę o kopciuszku napisaną w sposób, który stawia Harlequiny o pięć półek wyżej. Rozumiem, że właśnie ten element miał przyciągnąć czytelników, ale i to chyba autorce za bardzo nie wyszło. "Książeczka" i film nie warte uwagi. Ale to jedynie moje zdanie.
Sam autor książki "Fight club" przyznał, że film jest pełniejszą wersją doznania jakie niesie opowiedziana przez niego historia oraz łata błędy jakie popełnił. To czy coś jest lepsze lub gorsze to często kwestia indywidualnego podejścia, więc nie mogę powiedzieć w przypadku Greya, że ksiązka jest lepsza ponieważ mnie ona odrzuca, natomiast film jest okej.
Pozwolę się nie zgodzić. Jest masa filmów lepszych niż książkowy oryginał. Żeby wspomnieć tylko "Milczenie owiec", "Forresta Gumpa" czy "Blade Runnera". Ja bym widział tendencje, że z świetnych książek ciężko zrobić równie dobre filmy. Ale ze średnich/słabych książek do się wycisnąć więcej na ekranie. Może być to spowodowane tym , że są to odmienne sztuki i posługują się innymi środkami wyrazu.