Pamiętna uczta pod Manassass - Thomas "Stonewall" Jackson (cz. IV) - Generałowie Wojny Secesyjnej vol. 82

in #polish6 years ago

Ciągnące się niemal po horyzont góry zapasów, od sucharów i peklowanego mięsa, przez prasowane warzywa czy butelki rieslinga, po takie rarytasy jak marynowane ostrygi czy ogromne beczki whisky. W oczach żołnierzy nie tak dawno wyłonionego Drugiego Korpusu Armii Północnej Wirginii dowodzonego przez gen. Thomasa "Stonewalla" Jacksona to swoiste El Dorado było jak sen, wspaniały, przenoszący do krainy, gdzie zielona kukurydza czy niedojrzałe jabłka są odległym, niemiłym wspomnieniem. Miejsce? Manassas. Data? Późny sieprień 1862 roku. Konfederaci obchodzący właśnie nieświadomą ich położenia Armię Wirginii nader pewnego siebie gen. Johna Pope'a brali się do uczty na zdobycznych Unijnych zapasach, gdy Jackson, tradycyjne sceptyczny wobec alkoholu, nakazał cichcem spuszczać zawartość beczek z whisky - bitwa była bliska...

... i miała rozegrać się niemal dokładnie tam, gdzie miało miejsce pierwsze walne starcie konfliktu pomiędzy stanami - na równinie Manassass - 28 sierpnia Jackson z niespełna 25,000 stanął na zalesionym wzgórzu Stony Rigde na zachód od niemal 77,000 armii Pope'a, który nie był świadomy położenia nieprzyjaciela, aż do momentu, gdy Jackson wysłał przynętę w postaci kilku brygad na pobliską Brawner's Farm - ten smakowity kąsek przypadł do gustu amatorowi takich podarunków, który dotychczas wsławił się zdobyciem umocnionej Island no. 10 na Missisipi oraz uczestnikowi walk w Forty Donelson i Henry. I nie ma się co dziwić. Nadal przewaga Unii była miażdżąca i sięgała przeszło 3:1, a agresywnie usposobiony Pope był tak pewny siebie i swoich ludzi, że bez rzucił rankiem 29 sierpnia I Korpus nie mówiącego zbyt dobrze po angielsku niemieckiego imigranta gen. Franza Siegela do ataku. Plan był pierwotnie bardziej skomplikowany, lecz w wyniku splotu niekorzystnych okoliczności, to co miało być wyrafinowanym odwróceniem obydwu flank Konfederatów zmieniło się w frontalne natarcie.

↑ Thomas Jackson na swoim wierzchowcu "Little Sorell" (źródło: Wikipedia) 

To ruszyło z samego ranka i do późnego popołudnia niezwykle zacięte walki przetaczały się wzdłuż frontu opartego częściowo o nieukończony nasyp kolejowy, który stanowił dla Rebeliantów niemałą pomoc. Jackson jak zwykle był powściągliwy w zachowaniu, nieprzenikniony jak na "mrocznego kalwinistę" przystało. Stosował on swoją wypróbowaną taktykę defensywną - po odparciu ataku Unii zarządzał kontratak, czym uniemożliwiał skoncentrowanie sił nieprzyjaciela i przejmował czasowo inicjatywę. Do walki włączały się także jednostki III Korpusu lubiącego się dobrze bawić gen. Josepha Hookera oraz IX Korpusu gen. Isaaca Stevensa, którego życie mogło być odmierzane wtedy w godzinach (zginie 1 września podczas starcia pod Chantilly). Na wzmacnianie swoich sił mogli sobie pozwolić Unioniści, lecz Jackson nie dysponował rezerwami - Pierwszy Korpus gen. Jamesa Longstreeta zmierzał w stronę pola bitwy, do późnego popołudnia stanął on na południowym krańcu pola bitwy i mimo nalegań gen. Roberta E. Lee, Longstreet wyperswadował mu natychmiastowe uderzenie. To nastąpiło 30 sierpnia i zmiotło zdezorientowaną armię Pope'a z pola bitwy. Straty po obu stornach to odpowiednio ok. 14,500 Niebieskich i 7,200 Szarych - do wspomnienia znakomitej wyżerki na zdobycznych dobrach Unii weterani Jacksona dopisali także o wiele ważniejsze zwycięstwo otwierające drogę do pierwszej inwazji Północy przeprowadzoną przez Armię Północnej Wirginii. Niemniej wielu weteranów wspominało rzeczoną ucztę jako najpiękniejszy dzień w życiu, można zatem przekornie stwierdzić, że odnoszone zwycięstwa były znacznie częstsze, niż pełny brzuch i zbytek, co być może w jakimś stopniu było ponurą prawdą. 

Problemy aprowizacyjne były codziennością w armiach Konfederacji, co miało się uwidocznić podczas nadchodzącej kampanii w Marylandzie, która miała rzucić Unię na kolana na własnej ziemi i zwiększyć szanse na interwencję Francji i Anglii, a nawet, wbrew defensywnej doktrynie Jeffersona Davisa, zagrozić Waszyngtonowi i w ten sposób zakończyć wojnę. To wiązało się z kampanią, której zwieńczeniem był najkrwawszy dzień w amerykańskiej historii - w kilkudziesięciogodzinnej bitwie nad potokiem Antietam straty obu stron sięgnęły ok. 23,000 ludzi. Tam Jackson również był w podobnej sytuacji, jak pod drugim Manassass - musiał zmagać się z atakami Unii i kontratakować pomimo szczupłych sił. Wcześniej udało mu się zdobyć senną miejscowość nad Potmakiem - Harpers Ferry, tam ziarno wojny posiał parę lat wcześniej John Brown - apostoł emancypacji niewolników o wyglądzie obłąkanego proroka. Było to miejsce o tyle istotne, że oprócz przeprawy przez Potomak mieściły się tam zakłady zbrojeniowe, zaś jego zdobycie ułatwiały wzgórza otaczające z trzech stron wirginijskie miasteczko. Bombardowanie podczas którego zginął dowódca sił Unii gan. Dixon S.Miles doprowadziło do poddania się bez mała 12,000 garnizonu, co miało miejsce 15 września. Dwa dni później krwawa łaźnia nad Antietam zadecydowała o wycofaniu się sił Lee z Marylandu. 10 października Jackson został awansowany na generała-porucznika. 


↑ Widok na Harpers Ferry (źródło: Wikipedia) 

Kolejne miesiące minęły Jacksonowi i całej Armii Północnej Wirginii na przemieszczaniu się w stronę miasteczka Fredericksburg, gdzie na przeciwnym brzegu rzeki Rappahannock skoncentrowała się ok. 100,000 armia Unii, już teraz pod dowództwem jowialnego, byłego kasjera linii kolejowych gen. Amborse'a Burnside'a, który był pod presją polityków republikańskich, w tym samego Lincolna, by zadać niepokonanym dotychczas na wschodzie Konfederatom dotkliwą klęskę. Jak się okazało klęska została zadana, lecz Unii - odważne do granic bezmyślności ataki na dwa odcinki Konfederatów - Marye's Heights i Prospect Hill (tu stał ze swoim korpusem Jackson) zostały krwawo odparte, ale to właśnie na odcinku "Old Toma" porywczy gen. George Meade dokonał przełamania wobec niedopatrzenia gen. Ambrose Powell Hilla, który pozostawił niebroniony fragment linii opodal toru kolejowego, uważany za nienadający się do rozwinięcia ataku - koniec końców błyskawiczny kontratak i brak wsparcia ze strony sąsiadujących jednostek Unii spowodował załamanie się i tej próby spenetrowania defensywy Południowców.

Po intensywnym półroczu walk przyszedł czas na zimowe leża. Jak się okazało, miała to być ostatnia zima Jacksona na tym świecie i mimo radości z powitej przez jego ukochaną żonę 23 listopada córeczki oraz z gwałtownej odnowy duchowej, jaka opanowała armię (nie bez udziału głęboko religijnego generała o nieprzeniknionym obliczu), wojna trwała, a z nadejściem wiosny było pewnym, że Unia uderzy po raz kolejny.  

Bibliografia:

S.C.Gwyne, Wrzask Rebeliantów

Shelby Foote, Civil War: A Narrative, From Fort Sumter to Perryville

Sort:  

Wrzask Rebeliantów!!!

już jakiś czas upłynął, odkąd pewna mądra główka wpatrywała sie w ten tytuł na okładce :D
cudownie, cudownie Pana znowu tu zobaczyć!
witamy!!

Kłaniam się jak zwykle nisko, droga Pani.

Jak miło znowu czytać Twoje teksty :)
Pozdrawiam serdecznie :)

Pozdrawiam :) I dziękuję.

@dutmistrz, jak dobrze Cię widzieć!

Z wzajemnością :) Pobędę tu jakiś czas póki trzecie dziecko się nie urodzi :D