Marcowe kulturalne wzruszenia

in #polish5 years ago

Marzec był raczej cięższym miesiącem, choć jednak nie wiemy co będzie dalej. Dla mnie przyniósł kolejny rok życia i choć nie tak planowałam spędzić ten dzień, to było fajnie. Wciąż siedzę na wsi i wiele na to wskazuje (co mnie cieszy), że jeszcze siedzieć będę. Oby (dla mnie) jak najdłużej. Bo taka wieś, to jak Wyspiański pisał na świecie choćby i wojna, byle polska wieś spokojna. Jak człowiek siedzi z nosem w obrazach i pismach, a nazbyt długo w blokowych czterech ścianach, to naprawdę zaczyna doceniać uroki prowincji.
W drugiej połowie miesiąca moje wzruszenia głównie przeplatały się z krajobrazem, wycieczkami z psem, obserwowaniem natury i po prostu, w końcu(!), odpoczynkiem. Solidnym , rześkim i uspokajającym.
Ale nie zaniedbywałam umysłu w tym czasie, co za tym idzie, robota malarska tak sobie, ale już widać jakieś efekty, a to co mam do polecenia jest następujące.

Książka
Pozycja nie nowa, bo powstała w 2017 roku, a podpatrzona u dobrej koleżanki, czyli Kobiety ze Lwowa. Tak się składa, ze autorkę tej książki kojarzę z fanpejdża pt „Album Lwowski. Beata Kost”, gdzie z utęsknieniem podglądam ciekawostki z mojego najulubieńszego miasta. Kobiety ze Lwowa to wspaniała pozycja dla tych, których ciekawi jak to przed wojną było, a jak już nie ma, oraz dla tych, których pamięć o ideach jest istotna. Autorka wykonała wręcz benedyktyńską pracę w spisywaniu często zapomnianych życiorysów, z których nie pozostało zbyt wiele materialnie, ale były przekazywane przez również niezwykłe mieszkanki Lwowa, które w czasach komunizmu i jego spuścizny, dbały o dalszą pamięć o swoich krajankach.
Kobieca historia przez lata była spychana do roli dobrej żony i matki, często umniejszając wartościom i wysiłkom dam, które często bywały zdolniejsze, bystrzejsze czy bardziej utalentowane i pracowite od ich kolegów. Z pozycji dowiemy się, że powstało Muzeum Kobiet we Lwowie właśnie, aby upamiętnić choćby walczące dziewczyny i kobiety w powstaniu 1863. Poruszone zostają losy Karoliny Lanckorońskiej, Heleny Modrzejewskiej, Aleksandry Zagórskiej, Izydory Dąmbskiej, czy Wandy Siemaszkowej.
Książkę tę wciąż czytam delektując się nią jak dobrym chianti, smakując każdy detal opowieści, bo mamy tutaj wynagrodzenie pieczołowitej pracy Autorki w postaci anegdot, adresów, opisów, etc.
Miłośnicy Lwowa odkryją pewną postać, która pokochała to miasto nie mniej niż oni sami, a resztę podbuduje, że być może nasze babcie i prababcie miały siłę, odwagę i wielkie marzenia by walczyć o siebie, swoje przekonania i lepszy świat.

71DA7D37-9F83-4F10-8FA7-7688ADE15259.jpeg

Pozycja No. 2, którą mogę podzielić się dla tych młodszych i starszych to Baśnie Japońskie. Jest to o tyle ciekawa książka, że oglądając choćby filmy spod znaku Ghibli, niektóre motywy przybliżają się. Również pewne motywy z wierzeń japońskich są bardzo ciekawe uchwycone. Zatem dla tych, którzy chcą wyruszyć dalej na Wschód, trochę w nieznane.

Muzyka
Powrót do ulubieńców, czyli Lola Marsh, o której swego czasu wspominałam wydała kolejną płytę. Someday Tomorrow Maybe jest pewną świeżością w gatunku indie. Jest wiosennie, rześko, trochę refleksyjnie i oczywiście oryginalnie. Utwór Echoes szturmem podbił instagram ze swoistym challengem do interpretacji oryginalnej choreografii teledysku. Polecam sprawdzić, to jedna z zabawniejszych rzeczy, jakie widziałam ostatnim czasem. Klik
Cały krążek do przesłuchania tu klik
Z rodzimego podwórka bardzo lubię duet rodzeństwa Sienkiewiczów Kwiatu Jabłoni, który wraz z Ralphem Kamińskim (hej z Podkarpacia!) zrobili wersje unplugged swojego utworu pt Wodymidaj 🌊klik
Pierwsze wrażenie - biały głos Kasi - wow! Świetnie zaśpiewany utwór, bardzo ładne przejście z dźwięków delikatnego, niższego tonu na biały głos (tu autentycznie miałam ciary), No i aksamitny głos Rafała. Przyjemne do posłuchania nie tylko wieczorem.
A z jeszcze bliższego podwórka, mój mąż, vel @hallmann nagrywa nową płytę, choć nie dzieli się ze mną szczegółami, taki jest niedobry, to wziął na tapet Staffa, więc kochani - mogę Wam powiedzieć, że będzie sztos
Nie mogłabym przegapić również ciekawego duetu Karaś/Rogucki, którzy wspólnymi siłami stworzyli płytę pt. Ostatni Bastion Romantyzmu. Choć Karaś z The Dumplings jest dla mnie trochę obcy, to jednak wciąż darzę sympatią i wielkim sentymentem frontmana Comy. Ciekawa pozycja z fenomenalnym, dla mnie, utworem Kilka westchnień. Ten kto zna Roguckiego, wie jakim stylem pisze teksty, szczególnie od płyty Metal Ballads vol. 1. Mnie osobiście jego swoista przemiana intryguje, bo ten duet jest pewnym dialogiem pokoleniowym. Choć jednak stara Coma jest dla mnie wyznacznikiem pewnego smaku w poczynaniach Roguca, mimo to cały krążek jest podtrzymuje tego nowego. Ale właśnie Kilka westchnień to pewien flirt ze słuchaczem tęskniącym choćby do Stu tysięcy jednakowych miast. I tym Rogucki mnie kupił. Wszelkie poczynania tego duetu do odsłuchania tu 🌊klik bądź na Spotify.

Cała reszta
Nie chcę rozpisywać się na temat tego co się dzieje, ale jedno mnie cieszy, że czasem to, co było niedostępne jest teraz bliżej. Opera paryska z Jeziorem Łabędzim? Bardzo proszę. Światowe muzea, do których w planach miało się jechać? Przedsmak ich jest na wyciągnięcie ręki. Koncerty filharmonii w Moskwie? Z miłą chęcią.
Cieszy mnie to, że ta Wielka Kultura staje się dostępniejszą dla zwykłych zjadaczy chleba, miłośników i cichych romantyków, którzy mogą zasmakować swoich marzeń i patrzeć na różnorodny kunszt artystów z poziomu własnej kanapy.
I to chyba jest najmilszym wzruszeniem