Kim jesteśmy? My, Polacy.

in #polish6 years ago

Takie pytanie zdaje się zadawać w swoim eseju, nie najświeższym już, prof. Ryszard Legutko. Stara się zdefiniować źródła i podstawy współczesnej polskiej duszy. Gdzie one tkwią? Odpowiedź na to pytanie jest chyba najtrudniejsza w galimatiasie polskich losów XX wieku. Ale spróbujmy.

Legutko twierdzi, że nasza tradycja została przerwana podczas II wojny światowej i później przez 45 lat komunizmu. Zgoda o tyle, o ile nie dostrzeżemy tego, co było wcześniej. Otóż wydaje się, że myśmy tę tradycję zarwali już w czasie zaborów. Chodzi mi tutaj o zerwanie tradycji państwowej w momencie, w którym w większości krajów europejskich wykuwała się tożsamość narodowa oraz nowoczesne państwo. Właściwie jako jedyni znaleźliśmy się pod władzą trzech różnych systemów władczych. Mniej lub bardziej walczących z polskością, mniej lub bardziej liberalnych, ale nie naszych, swoiście polskich. Nie otrzymaliśmy od historii szansy stworzenia państwa na naszą narodową modłę.

Oczywiście w tamtym czasie nie straciliśmy substancji biologicznej, a przynajmniej nie w tak wielkim stopniu jak w XX wieku. Utrzymaliśmy polską kulturę, po części edukację, nasi naukowcy odnosili całkiem realne sukcesy. Ciężej było z budowaniem bogactwa, bo to proces długotrwały, a wśród ówczesnych Polaków zwyciężyła opcja powstańcza, podszyta rewolucjonizmem. Co ważne, przetrwały elity, które przekazywały wartości i wychowywały nowe pokolenia.

Pewnie dlatego po 1918 roku udało się scalić państwo polskie i obronić jego suwerenność w świecie ówczesnego chaosu. Ale myli się ten, kto twierdzi, że II Rzeczpospolita była państwem skonstruowanym na zdrowych zasadach. I nie idzie tu wcale o formę ustroju. W tym kontekście jest mało ważne, czy mieliśmy pełnowartościową demokrację parlamentarną czy jakąś formę autorytaryzmu. Ważne, jak ten ustrój służył budowie siły państwa. Okres międzywojenny był zbyt krótki, abyśmy mogli zbudować państwo na miarę własnych aspiracji i ambicji. Że te aspiracje były często na wyrost? Owszem, niech za przykład posłuży pomysł organizacji mającej na celu zdobycie dla Polski obszarów kolonialnych. Koncepcja owa, już wtedy anachroniczna. Mam też wrażenie, że trochę brakło wtedy Polakom pokory. Odwoływanie się do czasów świetności Polski z XVI wieku, niewątpliwie było przesadą. Chodziło o to, by liczyć się w ówczesnym świecie. A świat w XIX wieku, gdy Polski nie było na mapach, mocno odjechał. 20 lat to za krótko, by nadrobić ponad wiekowe zapóźnienia.

Wojna i lata komunistycznego terroru, a później marazmu pogłębiły tylko te problemy. Znowu straciliśmy pół wieku. Do tego doszło przetrzebienie tkanki społecznej, o co głównie chodzi Legutce w jego eseju. Zgadzam się również, że Polacy zostali w tym czasie przerobieni na jakiś amalgamat narodopodobny. Krakowski profesor nazywa ten twór narodem peerelowskim. Niech będzie, bo nie o to się tutaj rozchodzi. Zgodzić mi się także wypada, jako konserwatyście, że zgubne dla narodowej tradycji jest umiłowanie egalitaryzmu, które utrzymano po upadku komunizmu. To przełożyło się na słabość kultury, właściwie we wszelkich jej przejawach - od poezji po zwyczaje kulinarne. Ale to też wynikło z jakości polskich elit, odziedziczonych po PRL-u. Z tego, że pozwolono przedzierzgnąć się komunistycznym kacykom w nową elitę - polityczną i gospodarczą. Z tego, że doszło do połączenia części opozycji z tymi komunistycznymi partyjniakami. Wg Legutki wszystko to stało się w imię niedopuszczenia do głosu idei narodowych, utożsamianych z nacjonalizmem rozumianym w bardzo skrajny sposób.

To ostatnie jest rzeczywiście widoczne, ale nie wiem czy decydujące. Wedle mojego oglądu chodziło przede wszystkim o zabezpieczenie własnego dobrobytu przez stronę tracącą władzę. A że udało jej się wyselekcjonować odpowiednich ludzi, którzy zgodzą się na taki deal, było to tylko konsekwencją braku zdrowej tkanki narodowej. Niestety długo pracowano na takie efekty. W 1989 roku można było dzięki temu upaść, ale na cztery łapy. Nie wydaje mi się, aby za tym porozumieniem stała jakaś inna idea. To dopiero te elity, wyrodzone z "okrągłego stołu", doszły do wniosku, że należy tępić wszelkie przejawy odmienności od demokratyczno-liberalnej idei stojącej za dzisiejszym ustrojem Polski. W ten sposób wszelkie przejawy koncepcyjnie, nie zgadzające się z powyższym, musiały być tępione. Najłatwiej poprzez nazywanie ich ekstremami, skrajnościami, niebezpiecznym żywiołem, powiązanie ich z antysemityzmem i ksenofobią.
I wreszcie z faszyzmem, bo to takie ładne i stygmatyzujące określenie.

Sort:  

Brakuje mi tu jakichś wniosków końcowych

Congratulations @hankreirden! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You made more than 1500 upvotes. Your next target is to reach 1750 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:

New japanese speaking community Steem Meetup badge
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!