Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 9: Striptiz jak w banku. Część V - ostatnia.

in #polish7 years ago (edited)

Jest piątek wieczór. Z Piam nie rozmawiam od trzech dni. Jeśli dzisiaj zostanę w domu i spędzę kolejną noc na myśleniu, to zwariuję. Postanawiam wybrać się do banku... a konkretnie do klubu dla dżentelmenów The Bank. Dowiedziałem się o nich z reklamy na Facebooku. Wymieniłem kilka wiadomości z Peterem — właścicielem klubu. Zaprosił mnie na whisky.

Link do poprzedniej części: Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 9: Striptiz jak w banku. Część IV.

Wskakuję w dżinsy, koszulę i łapię mototaksówkę do stacji skytrainu On Nut. Jest 21.00, a miasto nadal stoi w wieczornych korkach. Przemykamy między samochodami z prędkością strzały z łuku, a ja jak zwykle mam nadzieję, że żaden zirytowany kierowca nie zajedzie nam drogi i że żaden zniecierpliwiony pasażer taksówki nie otworzy nam drzwi przed nosem. Byłem świadkiem takich wypadków. Nie wyglądają one dobrze. Dojeżdżamy bezpiecznie do ulicznego bazaru przed stacją. Płacę kierowcy uzgodnione 70 bahtów. Skytrain dowozi mnie prawie pod sam klub.

247492_211132305586401_178706568828975_648283_2272405_n252822529.jpg

Przed niezbyt wyróżniającym się budynkiem stoi zaparkowane nowe BMW 7, audi TT i mercedes SLK. Samochody importowane z Europy są w Tajlandii bardzo drogie z uwagi na zaporowe cła, jakimi są obłożone. Stan parkingu wskazuje, że albo właściciele, albo klienci należą do tajskiej elity. Idę w kierunku wejścia, gdzie wita mnie atrakcyjna, na oko 35-letnia Tajka w towarzystwie dwóch rosłych ochroniarzy wyglądających jak zbiry z filmów z Jackie Chanem. Wchodzę do dużego pomieszczenia skromnie oświetlonego kolorowymi światłami. Od wejścia do baru prowadzi korytarz, wzdłuż którego na obrotowych krzesłach siedzą śliczne, uśmiechnięte dziewczyny. Wszystkie są szczupłe, wysokie i mają białą skórę, co jest widokiem dość niezwykłym nawet w Bangkoku. Siadam przy barze i przeglądam menu. Wszystkie drinki i małe piwa chodzą po 300 bahtów. Nie jest tragicznie, ale i tak trzy razy drożej niż w wielu innych miejscach. Jak spod ziemi pojawia się przy mnie dziewczyna, która witała mnie przy wejściu. Siada obok mnie na obrotowym krześle, uśmiecha się zalotnie i kładzie mi obie ręce na kolanach.

— Cześć, jestem Tin. Witamy w The Bank! — mówi.
— Cześć Tin, jestem Marek. Miło cię poznać — odpowiadam.
— Cała przyjemność po naszej stronie. W czym mogę pomóc?
— Przyszedłem zobaczyć się z Peterem...
— Aaaaa... jesteście przyjaciółmi?
— Tak.
— Peter będzie za jakieś pół godziny. Napijesz się czegoś?
— Podwójną whisky z lodem proszę.
— Coś jeszcze? — Tin uśmiecha się tajemniczo i delikatnie wskazuje głową w stronę dziewczyn siedzących naprzeciwko baru.
— Nie, dzięki. Może później.

Barman podaje mi drinka, a moja mamasan się ulatnia. Mamasan to opiekunka dziewczyn. Po naszemu burdelmama. Z drinkiem w ręku robię obchód baru. Na drugim piętrze są trzy pomieszczenia różnej wielkości. W każdym z nich jest więcej akcji niż na dole. Muzyka gra głośno, kilku farangów gra w bilarda ze skośnookimi dziewczynami w samej bieliźnie. Dziewczyny prężą się przy oddawaniu niecelnych strzałów tak, że żaden facet nie może przejść obok nich obojętnie. Inne, w skromnych, czarnych sukienkach, zabawiają panów na skórzanych kanapach. Alkohol leje się strumieniami. Laski zauważają mnie i zapraszają, abym przyłączył się do zabawy. Panowie konsultują coś chwilę ze sobą i krzyczą w moim kierunku, że to prywatna impreza. Przepraszam i kontynuuję zwiedzanie. Na kolejnym piętrze są łazienki i trzy pomieszczenia z tabliczką KARAOKE. Wszystkie są zajęte, ale nie słychać śpiewania.

Schodzę na parter i zajmuję miejsce tuż przed sceną, która przypomina wybieg dla modelek. Kilka seksownie ubranych dziewczyn tańczy w rytm współczesnej muzyki lecącej z głośników. Jest zasadnicza różnica między tym miejscem a barami na Soi Cowboy. Dziewczyny są ubrane i naprawdę umieją tańczyć. Numerem popisowym jest Umbrella Rihanny. Laski pojawiają się na scenie z parasolami i dają takie show, że nawet ja siedzę z rozdziawioną gębą. Z zachwytu wyrywa mnie głos mężczyzny:

— Cześć Marek, Peter jestem! Witamy w The Bank! — mówi niski, szczupły farang w okularach w wieku około czterdziestu lat.
— Cześć Peter, miło poznać — odpowiadam z uśmiechem.
— Napijesz się czegoś?
— Whisky z lodem. Podwójną poproszę.
— Nie rozdrabniajmy się... Tin! Przynieś butelkę czarnego i dwa litry coca-coli. I lód. Wiadro lodu!
— Zapowiada się długi wieczór... — mówię, gdy na stole ląduje litr czarnego johnniego walkera, zimna coca-cola w dwulitrowej butelce i zamówione wiaderko lodu.
— Jak ci się podoba w The Bank?
— To zdecydowanie najprzyjemniejszy bank, w jakim byłem. No i ta obsługa!
— Ha, ha, poczekaj do północy na nasze ekskluzywne peep show.
— Ja mam czas... Peter, opowiedz mi o tym miejscu. Jest tu inaczej niż na Soi Cowboy, Nana Plaza czy Patpong. Jak to wszystko działa?
— To proste. Wspomniane przez ciebie miejsca zatrudniają wszystkie młode dziewczyny, które chcą się walić za pieniądze z farangami. My mamy inne wymagania i innych klientów...
— To znaczy?
— Po pierwsze, zatrudniamy tylko naprawdę ładne dziewczyny, co z pewnością zauważyłeś. Po drugie, muszą umieć tańczyć, co też chyba widać. Po trzecie, muszą być zabawne, nieco szalone i umieć zapewnić klientowi niezapomniane przeżycia.
— Zauważyłem, że stawiacie na szczupłe, wysokie, białe laski. Chiang Mai? Chińskie geny?
— Głównie Tajki, czasem z chińskich rodzin. Mamy kilka Malajek, Laotanek i Wietnamek, głównie z Hanoi. To świadoma decyzja. Nasi klienci to głównie dobrze sytuowani Azjaci. Oni lubią właśnie takie dziewczyny.
— Widziałem prywatne pokoje na górze. Dziewczyny na godzinę... dwie?
— Nic z tych rzeczy. Klient płaci 500 bahtów za pół godziny towarzystwa jednej dziewczyny. W tym wliczony jest drink dla pani. Mogą zostać tutaj lub wynająć prywatny pokój. To, co dzieje się na górze między klientem a dziewczyną, to już nie moja sprawa, ale dziewczyny mają zakaz sypiania z klientami na terenie klubu.
— To co oni tam robią?
— Widzisz, Azjaci są inni. Grają z laskami w bilard, oglądają filmy, śpiewają karaoke, przytulają, rozmawiają, całują i...
— ...i?
— Przy sowitym napiwku część dziewczyn, tych bardziej szalonych, pewnie da się namówić na zrobienie loda. Ha, ha.
— Dobre! Czyli klienci nie przychodzą tu po seks?
— Przychodzą dla atmosfery, przychodzą, żeby przyjemnie spędzić czas, oderwać się od nudnego, szarego życia. Niektórzy oczywiście są w stanie zapłacić każdą cenę za seks z tymi pięknościami.
— I co wtedy?
— Ja nic z tego nie mam. To już byłaby prostytucja, a ta, jak wiesz, jest nielegalna w Tajlandii. Dziewczyny pracują do trzeciej rano. Jeśli klient chce zostać tak długo, to po godzinach może sobie iść z dziewczyną do swojego mieszkania lub hotelu. Warunki uzgadniają między sobą.
— A jeśli nie chce czekać do trzeciej?
— Za 4000 bahtów możemy zwolnić dziewczynę z jej obowiązków. Tyle mniej więcej tracimy, jeśli laska nie pracuje dla nas danej nocy, nie sprzedaje drinków, nie dostaje lady drinks, nie jest wynajmowana do towarzystwa za 500 bahtów na pół godziny.
— Czyli bar fee nie za seks, a za to, że laska wychodzi z pracy przed czasem. A co się dzieje dalej, to już nie twoja sprawa, tak?
— Dokładnie!
— Kto i po co płaci 4000 bahtów za wyjęcie dziewczyny z The Bank, skoro na Soi Cowboy mogą to zrobić za osiem razy mniej?
— Marek, to nie są wieśniaczki z Isaan. Te dziewczyny mają klasę i umiejętności. O, już prawie północ, czas na nasze małe przedstawienie!

Peter znika niemal dokładnie w momencie, gdy dokończyliśmy butelkę whisky. Na scenie pojawia się dziesięć najpiękniejszych kobiet, jakie ten klub ma do zaoferowania. W rytm spokojnej muzyki dziewczyny wykonują erotyczny taniec, który doprowadza facetów w pierwszych rzędach do wrzenia. Z każdą następną piosenką laski mają na sobie coraz mniej ubrań, by w końcu paradować po scenie topless i w prawie przezroczystych stringach. Kilka z nich wije się po podłodze, urządzając sobie lesbijską zabawę. Przytulają się, całują, masują.

Jedna z dziewczyn nieustannie patrzy się na mnie tak, że mam wrażenie, iż gdzieś już ją widziałem. Za chwilę kładzie się na podłodze w samych stringach i porusza się tak, jakby uprawiała namiętny seks z niewidzialnym kochankiem. Spogląda w moim kierunku, kiwa ręką w geście zaproszenia i zalotnie zdejmuje stringi. Peter stojący za mną od pewnego czasu popycha mnie delikatnie w kierunku sceny.

Zanim się orientuję, leżę na scenie, a tajemnicza nieznajoma rozpina mi koszulę, jednocześnie całując usta, szyję i uszy. Kładzie moje ręce na swoich kształtnych, jędrnych piersiach, by chwilę potem przejechać cipką tak blisko twarzy, że czuję jej świeży, intensywny zapach. Schodzi coraz niżej i jednym sprawnym ruchem rozpina mi spodnie. Łapie mnie za rękę i przejeżdża nią po swojej cipce. Jest wilgotna. Wsuwa swoje zgrabne dłonie pod moje majtki i zatrzymuje się na sztywnym jak dąb członku. Łapie go oburącz i szybko zbliża go do swojej twarzy. Muzyka milknie. Dziewczyna wypuszcza zabawkę z rąk, wstaje, zbiera swoje ubranie i całuje mnie na pożegnanie. Odchodząc, macha ręką i zalotnie puszcza oko. Na mnie już czas. Jeśli zaraz nie pójdę do domu, to ją odnajdę i wyciągnę z portfela 4000 bahtów. Żegnam się z Peterem i mamasan, łapię taksówkę i jadę do mojego apartamentowca.

Wysiadam z taksówki i wchodzę po schodach na poziom recepcji. Najpierw słyszę stukot obcasów, a potem znajomy głos kłócący się z ochroniarzem. Moim oczom ukazuje się Piam. Ubrana jest w bardzo krótką, srebrną sukienkę odsłaniającą jej zgrabne nogi i w buty na wysokim obcasie. Gdy tylko mnie widzi, olewa ochroniarza i chwiejnym krokiem idzie w moim kierunku, by rzucić mi się w ramiona. Obejmuję ją i prowadzę do swojego mieszkania, podtrzymując kilkakrotnie, by nie upadła.

— Zostawiłeś mnie! Nie zadzwoniłeś do mnie! Wiedziałam, że już mnie nie kochasz! Jak mogłeś się do mnie nie odezwać przez trzy długie dni? Nienawidzę cię! Słyszysz, co do ciebie mówię? Nienawidzę cię! Nie wolno ci tak robić! — wykrzykuje niemal jednym tchem w drodze do mojej sypialni.

Siadamy na łóżku. Zamykam jej usta pocałunkiem. Piam kończy to, co zaczęła tajemnicza nieznajoma w klubie The Bank. Kombinacja pulsującego w żyłach alkoholu, zmęczenia i podniecenia sprawia, że nie jestem pewien, czy to moja dziewczyna siedzi na mnie w mojej sypialni, czy nadal leżę na deskach wybiegu w The Bank. Zamykam oczy i zasypiam w jej ramionach...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Sort:  

Przebadaj się czy nie złapałeś hiva albo innej choroby wenerycznej

Badam się regularnie. W sumie każdy powinien w dzisiejszych czasach ;-).

Ja mam zakola i płaskostopie i nie mam żadnych partnerek :( więc nie muszę

Życie...

Wyjedź do Azji. Tu liczy się tylko grubość portfela ;-)