Wspomnienia Józefa Sznajdera żołnierza AK okręgu Lwów - Część 4 - "Zmiana okupanta"
W tym okresie jako młodzi zaczęliśmy się zbierać jeszcze nie jako konspiracja, ale można to było nazwać jako zalążek , na co poświęcało się wolne chwile, i nie było czasu na odpoczynek ponieważ musiało się iść na 21 do roboty. Pamiętam zimę z 1940 na 41 roku kiedy to były mrozy dochodzące do 40 stopni C i nie byliśmy przygotowani na taką temperaturę oraz zapasy przedwojenne w ubiorze zużywały się. Mieszkając na ul. Spokojnej z której trzeba było iść przez pola Bułgarki( gdzie przed wojną Bułgarze mieli swoje plantacje jarzyn) było zawalone śniegiem i wyły silne mrozy. Trzeba było robić nową drogę. Zawijałem sobie nogi workami by ich nie odmrozić i na czas dojść do pracy. Za czasów sowieckich człowiek cały czas żył pod napięciem i oczekiwał że lada dzień po niego przyjdą. Prawie codziennie słyszało się że tego nie ma, po tego przyszli nocą i całą rodzinę zabrali. Na dworcu kolejowym towarowym Tz. „Czerniowieckim” widziało się stojące transporty wagonów towarowych do których ładowali naszą ludność aresztowaną i wywożono w głąb Rosji.
Dowiedzieliśmy się że i naszą rodzina była na liście do wywiezienia. Uniknęliśmy wywiezieniu dlatego że armia niemiecka napadła na Związek Radziecki 21 czy 22 czerwca 1941 roku i już nie mieli czasu. I tu nastała nowa tragedia.
Zaraz po wkroczeniu armii niemieckiej Niemcy zabrali się do Żydów których zobowiązali do noszenia opasek białych z 6 ramienną gwiazdą. Nimi zaczęli robić porządek i nimi z więzień powyciągali ludzi na podwórze więzienia tych których sowieci nie zdążyli wywieźć, a pomordowali w bestialski sposób. Sam oglądałem na podwórzu więzienia Łąckiego. Był płacz i krzyk ludzi którzy oglądali gdyż w pomordowanych znachodzili swoich najbliższych rodzin. Wielu było nie do poznania, był wielki odór z rozkładających się ciał. Nie można było wytrzymać, trzeba było zasłaniać usta i nos chusteczką. W tym czasie pogoda była słoneczna co dawało jeszcze większy zapach nie do zniesienia. Nie wchodziłem do pomieszczenia więzienia chociaż później i ja w nim siedziałem, ale ludzi wychodzących stamtąd opowiadali że do ściany był przybity ksiądz gwoździami, a nad księdzem małe dziecko drugim miesiącu było, kobieta miała pierś obciętą i wbitą w nią flaszkę.
Natomiast więzienie przy ul. Kazimierowskiej tak zwane Brygidki który został spalony, z więźniami zamurowanymi w calach. Takich więzień we Lwowie było więcej. Na ul. Pełczyńskiego gdzie mieściła się administracja więzienna, na Zamarstynowskiej, Kadeckiej i w miejscach gdzie mieściły się jednostki milicyjne.
I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes)