Moje pierwsze spotkanie z wilkiem
Umówiłem się z nią, że około 18 po nią podjadę. Przyjechałem, zapakowaliśmy się i rura do lasu. Gdy już dojechaliśmy powiedziałem, że jest trochę za wcześnie na dziki, więc możemy usiąść na górce i wypatrywać co po okolicy chodzi.
Przeszliśmy razem jakiś kilometr po polach by w końcu usiąść na górce pośród czterech brzóz. Tam po ciuchu rozmawialiśmy obserwując co chwilę chodzące 100 metrów od nas sarny. W pewnej chwili usłyszeliśmy za sobą szelest, powoli się odwróciłem i zobaczyłem kozła kilka metrów od nas. Nie widział nas w ogóle i spokojnie żerował sobie na polu. Mogliśmy się mu przyjrzeć z naprawdę bliskiej odległości. W końcu powoli się oddalił na jakieś 50 metrów i znów mogliśmy cicho rozmawiać.
Nadchodziła szarówka, na niebie kłębiły się coraz bardziej chmury zwiastujące burzę.
No nic, chyba będziemy musieli się szybciej zwinąć - pomyślałem.
Przyjaciółka miała podobne zdanie o zakończeniu polowania, ale stwierdziłem, że poczekamy jeszcze jakąś godzinkę lub półtora, aż naprawdę się mocno ściemni.
Chwilę później usłyszeliśmy, że znów coś nam za plecami się poruszyło. Szepnąłem: "To chyba ten kozioł", po czym powoli odwracaliśmy głowy w prawą stronę, bo stamtąd odbywał się dźwięk poruszania.
Powoli odwracaliśmy głowy na prawą stronę. Spoglądamy..... WILK
Idzie wprost w naszą stronę. Przyjaciółka szeptem powiedziała szybko: "to chyba wilk", co także potwierdziłem szeptem mówiąc dodatkowo: "nawet nie próbuj drgnąć". W tym momencie przesuwałem rękę w stronę leżącej obok broni, aby skorzystać z niej, gdyby wilk się nas nagle wystraszył i nieoczekiwanie nas zaatakował. Wiadomo, że to mało prawdopodobne no ale lepiej się przygotować na wszystko.
Powoli podchodził coraz bliżej, lecz wybrał ścieżkę osiem metrów od nas.... Gdy przechodził w tak bliskiej odległości zobaczyliśmy dlaczego nas nie wyczuł ani nie zauważył. Trzymał w pysku małego koźlaka(młoda sarna), którą wcześniej widzieliśmy idąc na górkę. No cóż, takie są prawa natury, że drapieżniki muszą zabijać aby przeżyć.
Gdy się już oddalał, dosłownie, odetchnęliśmy w jednym momencie, by po chwili z najwyższą ostrożnością łapać za lunetę i lornetkę. 40 metrów dalej wilk przystanął i zaczął zjadać koźlaka. Chwilę tak stał, więc udało się nam zrobić kilka zdjęć.
Wilk stał w tamtym miejscu kilka minut nim ruszył dalej i znikł w pobliskim lesie.
To było moje pierwsze spotkanie z wilkiem w życiu. Myślę także, iż to było jedno z moich najbardziej niesamowitych polowań jakie w swojej karierze myśliwego przeżyłem. Nie każdy przecież ma szansę zobaczyć wilka w jego naturalnym środowisku i to z odległości mniejszej niż 10 metrów.
Dziś na swoim koncie mam już kilka spotkań z tym drapieżnikiem. Ale najbardziej cieszyła się z tego wydarzenia moja przyjaciółka, dla której było to pierwsze polowanie i to w takich okolicznościach spotkania wilka :D
W niedziele podczas polowania spotkałem tropy swojego "starego przyjaciela", a dosłownie dwie godziny później tato zobaczył go przy swoim stanowisku.
To nie pierwszy raz, gdy ktoś z nas widział wilki podczas trwania polowania zbiorowego. Starego przyjaciela widziałem też jakieś 3 tygodnie temu gdy przyjechała na polowanie znajoma znad morza. Ale o znajomej i tej sytuacji opowiem innym razem. Może jeszcze nawet w tym tygodniu opiszę jak to się stało, że ją poznałem oraz ogólnie jak poznałem wiele osób rozpoznawalnych w Polsce jeśli chodzi o łowiectwo :)
Zdjęcie z lunetą - mistrz!
Z tego co wiem, to wilki prawie nigdy nie atakują człowieka, to prawda prawda?
Mógłbyś może zrobić wpis jak się zachować gdy spotkamy wilka/niedźwiedzia/dzika? Dużo podróżuje i nocuje w dzikiej naturze, jeszcze nie konfrontowałem się z takimi zwierzakami i dosyć się tego boje, chociaż wiem, że zwykle omijają człowieka i boją się bardziej od nas
🐺 nie atakuje ludzi bez powodu. Jak już to w ramach obrony siebie lub młodych, lub w trakcie braku pożywienia. W mojej okolicy również występują wilki, jeszcze niedawno były widziane w okolicy Czerska, obecnie przeniosły się po nawałnicy w okolice Kościerzyny. Przed Rytelską nawałnicą były sygnały o zagryzionych owcach w okolicy o ile się nie mylę Miastka. Sądzę że autor artykułu wypowie się szerzej o nawykach wilków.
Pytanie do autora wpisu, w jakich lasach cię to spotkało. Wspomniałeś ze koleżanka studiuje n UW w Poznaniu, zakładam że okolice Borów Tucholskich?
Była sytuacja na północy Polski związana z wilkami taka, że przez noc w zagrodzie danieli zostało tylko kilka sztuk przy życiu :/
Nie, nie Bory Tucholskie ;)
Dokładnie południowy zachód Polski :P
20km od granicy z Czechami i 30 z Niemcami ;)
Tak jak już @olesh wspomniał nie atakują ludzi bez powodu. W przypadku zagrożenia nie wiemy jak się mogą zachować i właśnie podczas obrony siebie lub obrony młodych mogą zaatakować. Na atak wpływają różne czynniki, ale prawie zawsze kończy się to ucieczką zwierzęcia. Co do niedźwiedzia się nie wypowiem bo nie wiem. Jeśli chodzi o dziki to już bardziej spodziewałbym się ataku z ich strony. Przy terenach na których występują wilki, dziki nauczyły się walczyć o przeżycie i wiem z własnego doświadczenia, że mogą bez przeszkód zaatakować. Ale ogólnie uciekają, chyba że jest to locha z warchlakami, która uznała, że jej młode są zagrożone, wtedy nawet przez kilka godzin może stać pod drzewem, na które uciekniemy :D
Jeśli chodzi o nocowanie w lesie, nie ma do tego przeszkód, bo jeśli śpisz w namiocie to zwierzęta Cię wyczują i ominą no i nie zobaczą więc nie zaatakują ;)
Nie każdy by umiał zachować zimną krew w takiej sytuacji. Strach może wywołać różne reakcje u człowieka.
Swietne, zawsze chciałem pojechać na polowanie!