W sumie to nawet fajen te simsy.

in #polish6 years ago


Wczoraj doznałam pewnego rodzaju olśnienia - słuchałam sobie muzyki, z taką pustką w duszy ( ale w takim dobrym znaczeniu, jak w sumie nawet nie masz się nad czym zastanawiać i masz tak czysto w środeczku) no i naszła mnie niecodzienna refleksja - nawet fajen to życie w sumie.

Ja jestem raczej z osób które dużo narzekają w takich kwestiach - myślę, że sporo wymagam i ogólnie ulegam tendencji postrzegania dobrego życia jako takiego, w którym niemal nie występują negatywne emocje. Dodatkowo chyba obciąża mnie fakt, że jest mi ciężko, kiedy jest ciężko. Człowiek czasami myśli, że wszystko pójdzie mu łatwo i w ogóle fajnie, nastawi się optymistycznie, no a potem jak wyjdzie z tego przysłowiowa dupa, to tym bardziej jest niepocieszony no.

I patrząc w przyszłość na swoje życie, chce się widzieć tylko same sukcesy, w lepszych przypadkach ludzie napawają się w głowie drogą do nich, każdym wyimaginowanym postępem - no a czasami rozwój idzie nie tak płynnie jak byśmy chcieli, nie tak łatwo, albo w ogóle nie w tą stronę (ba dum tss)
I wtedy się ma takie "ajajajajaj, no to nie tak miało być" (co w sumie jest raczej nienajmądrzejsze nastawiać się koniecznie na jedyną słuszną według siebie opcję a potem się załamywać jak coś nie idzie, ale to trochu odchodzi od tematu) no ale w sumie to to chyba normalne.

Nie wierzę, że ktokolwiek kto zapracował na coś super na ogromną skalę przez cały czas miał do tego pozytywne nastawienie.

Pewnie nie raz chcieli, albo i nawet czasowo porzucali swoje projekty.

Iiii tu myślę że w sumie jedną z najważniejszych umiejętności jest ignorowanie siebie, choć wcale nie brzmi to dobrze. Niektórzy to tak właśnie robią, że się zastanawiają nie wiadomo ile i w kółko, czy im się chce, czy im się nie chce, a w konsekwencji - robić, czy nie robić.

No i moim zdaniem to jest głupie. I do wyćwiczenia. Że tak o, nawet się nie zastanawiasz czy ci się chce, tylko od razu wstajesz i robisz. Czasami odpuszczenie sobie może przynieść ulgę, ale jednak częściej nie wychodzi to tak pozytywnie. Częściej potem się mówi, że jednak trza było się zebrać.

No ale wracając, bo mi coś za luźno myśli popłynęły - w sumie to się teraz fajnie czuję. Tak niby trochę średnio, bo nie koniecznie idzie mi wszystko tak jak bym chciała, no ale kogo to obchodzi na dłuższą metę?

I nawet przeżywanie "złych" emocji jest w pewien sposób pociągające, bo przy ciągłej jednolitości człowiek by pewnie uznał, że zawsze ma źle, a przy jakiejś drobnej różnorodności to chociaż powie że mu się zdarzają dobre chwile xd.

W pewien sposób trud czyni staranie szlachetniejszym, też bym nie chciała mieć wszystkiego tak od razu na pstryknięcie palcami (chyba że mówimy o czymś w stylu umiejętności Thanosa) Często jest tak, że bardziej niż odniesiony sukces cieszy to, że twoje ogromne starania się opłaciły, że nie pracowałeś na darmo i wyszło dokładnie tak jak chciałeś.
No i tak sobie myślę, że najważniejsze to starać się jak najmocniej, dla mnie w ogóle w tym chyba jest sens życia. Nie tylko zdobywanie, ale też sam proces powinien napawać zadowoleniem.

Pozdrawiam, napiszcie co tam myślicie dziubaski.

źródło zdjęcia:
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/wiadomosci/wzruszanie-ramionami-dziala-jak-skuteczny-masaz/v3nnngm

Sort:  

Hm. Żeby być szczęśliwym, czy choćby z czegoś zadowolonym, to trzeba mieć jakiś punkt odniesienia. Gdy wszystko przychodzi z łatwością, łatwo zatracić poczucie wartości tego co nas otacza.

Masz prąd? Świetnie. Kilkaset milionów ludzi na świecie nie ma.
Jedzenie? Podobnie.
Żyjesz? Super, 150 tysięcy ludzi, którzy żyli wczoraj, dzisiaj już nie ma takiego szczęścia.
A dostęp do Internetu? Fiu, fiu.

:-)

Ale ja nie o tym miałem... co to za muzyki współczesna młodzież słucha?

Wtedy to tak szczerze włączyłam przypadkową i pozwoliłam żeby sobie leciało w tle😂

Mhm. To ja się podzielę moim randomem: