Warszawa M20 GT. Znowu? Poważnie?!

in #polish6 years ago (edited)
Tak wiem – nie zaczyna się zdania od "a więc", ale tak właśnie zrobię. A więc wyobraźcie sobie taki oto "prodżekt". Bierzecie aktualnego Mustanga GT, doklejacie mu mega obrzydliwy przód, który przywodzi na myśl tylko głowę komara, na tył wrzucacie tylne klosze z Mercedesa-AMG GT, dorzucacie tam trochę plasteliny, no i najlepsze na koniec – nazywacie to Warszawą M20 GT. WARSZAWĄ M20 GT. Jeszcze raz – WARSZAWĄ M20 GT Cizas naprawdę? Kto u licha mógł w ogóle wpaść na tak absurdalny pomysł? U kogo w głowie zaszedł proces myślowy zakończony wnioskiem – tak, na pewno będzie zbyt na tego brzydszego i zapewne droższego Mustanga tylko dlatego, że ktoś coś tam pogmerał z przodem i tyłem i nazwał to Warszawą. Na bank ludzie to kupią.


nowa-warszawa-8-3770d49b15042464.jpg
Zdjęcie: KHM Motor Poland

Poważnie? Naprawdę w to wierzycie? Naprawdę - aż nie wiem od czego zacząć. Zacznę więc od historii - w pewnym sensie zgodzę się z głosami, że tym razem twórcy reinkarnacji polskiej motoryzacji poszli po rozum do głowy i zamiast tworzyć całkiem nowe auto zrobili tylko lifting czegoś istniejącego. To istotna lekcja po wielu nieudanych projektach np. znanej wrocławskiej styropianowej Warszawie autorstwa mojego znajomego z Polibudy. Tyle, że nie wyciągnięto tu najważniejszej lekcji. Nazwy typu „nowa Warszawa” , czy „nowa Syrena” są oczywiście nośne medialnie, czego wszyscy byliśmy świadkami w przeciągu kilku ostatnich lat, ale zupełnie nie są nośne w najistotniejszym aspekcie każdego projektu biznesowego – w wynikach sprzedaży.

Nie wiem czy twórcy tych wszystkich reinkarnacji zadali sobie trud przemyślenia następującej kwestii – z czym kojarzy się ludziom w obszarze motoryzacji hasło Warszawa, Syrena, czy Polonez. Pominę może moje skojarzenia z kiepską jakością i powiem tylko, że te nazwy na pewno nie kojarzą się z autem na które chciałbym wydać kilkaset tysięcy złotych. Sentyment do aut sprzed lat jest u nas generalnie mocno przeceniany – to, że wujek Stasiek uśmiechnie się pod wąsem na myśl o Polonezie zupełnie nie oznacza, ze poleci z kasą w zębach po jakiś nowy twór, który ma nawiązywać do starego auta. Największa grupa admiratorów tego typu projektów to gimbaza w koszulkach z orłem na piersi, ale i tu jest pewien problem - oni zwyczajnie nie mają kasy. A nawet jeśli już dysponowaliby takową to ich deklarowany patriotyzm szybko przegrałby z kilkuletnim M3 od niemieckiego najeźdźcy. Także ta grupa odbiorców jest czysto teoretyczna i trochę mało rozsądnym posunięciem jest na nią liczyć.

Idąc jeszcze tropem samego Mustanga – za nim stoi faktyczna legenda, skojarzenia z Mustangiem są tylko i wyłącznie pozytywne. Jest jeszcze jeden problem - przykłady udanych reinkarnacji prawie zawsze wiążą się z dużym producentem samochodów, który na jakimś etapie stwierdza, że zrobi sobie jakiś model nawiązujący do starego jak np. Fiat 500. Są co prawda małe manufaktury, jak np. Singer – ale tam wzięto na warsztat auto absolutnie kultowe i pożądane (Porsche 911) i jeszcze je ulepszyli technicznie, a co najistotniejsze - wizualnie. Warszawa M20 Coupe to propozycja nie przywodząca na myśl żadnej legendy motoryzacji, a do tego po prostu szpetna - komu może podobać się ten przód podziurkowany jak w TVR Tuscanie? To był zabieg stylistyczny dobry na przełomie wieków (czyli prawie dwie dekady temu) ale nie teraz! Dobry design powinien charakteryzować się świeżością, a nie dosyć czytelnym dla każdego szanującego się petrolheada smrodem wskazującym na ostre przeterminowanie.

Niestety wygląda to na kolejną zawaloną szansę zrobienia czegoś fajnego. Szkoda.




Przy okazji Zapraszam na mojego bloga: http://szrociaki.blogspot.com/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/szrociaki/

Jeśli spodobał Ci się ten post zostaw upvote i komentarz. Będę wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!

Sort:  

Nice read. I leave an upvote for this article thumbsup