Pracuję w korporacji. Czyli odpalam pocztę i do dzieła.
Pracuję w korpo ,nie jakimś ogromnym ale już ma to znamiona korpo.
Ostatnio daje mi w kość i wzięło mnie na rozmyślanie. Gdy spoglądam wstecz chyba nigdy nie widziałem się jako pracownik korporacji. Wiadomo czas pokazuje co chcieliśmy , a co mamy.
Zastanawiam się czy jest to może podyktowane tym jak dzisiejszy świat pędzi "do przodu"? Duże marki zrzucają z przepaści słabszych konkurentów sami rosnąć w siłę. Duże szyldy , loga, prestiż. Chcąc czy nie stają się główną opcją w naszej karierze. Czy coś przez to tracimy? Czy w natłoku maili , telefonów i mnogości spraw dajemy sobie czas na odrobinę swobody którą poniekąd zaznałem w mniejszych firmach ? Czy raczej nasz dzień to ciąg spraw w postaci zer i jedynek, wypisany zakres obowiązków staje się drogowskazem każdego dnia w pracy. Relacje ludzkie schodzą na dalszy plan, liczy się wynik, nie to jak go uzyskaliśmy.
To smutne ale czasem mam wrażenie że świat powoli staje się takim dużym korpo, wszystko nastawione na zysk bez cienia empatii. Zastanawiając się nad tym w którym kierunku to dąży nie odnajduję jednoznacznej odpowiedzi. Może jestem na to za młody a może już za stary.
Czy walka z tym to całym systemem ma się opierać na tym by cząstka siebie nie zmieniła się w "zero-jeden"? Traktować to jako powiew normalności w dniu codziennym? Jak to zrobić? A raczej jak ja to robię, staram się robić? Uśmiech, chęć pomocy poza schemat, zrobienie czegoś nie dlatego że muszę ,tylko chcę - to w moim odczuciu antidotum które nie pozwala zrobić z siebie " korpo szczura".
Czy dzięki temu jestem lepszym kolegą z pracy czy wrogiem systemu?. Nie wiem , myślę i naprawdę nie wiem...
A czy Ty też walczysz w "korpo"?
Praca w korpo to swego rodzaju doświadczenie i nauka życia. Byle tam długo nie zostać :)
Mnie nawet korpo nie chce ;)
Spokojnie, karierę zawodową zaczynałem na budowie, jeszcze wszystko przed Tobą ;)