Wścieklizna – czy możesz się zarazić? Śmiertelna choroba na którą nadal nie ma lekarstwa...
Witajcie drodzy Steemianie!
CO TO JEST WŚCIEKLIZNA?
Jest to śmiertelna choroba wirusowa wywołana przez wirus RNA z rodzaju Rhabdoviridae. Sama budowa wirusa nie jest jakoś specjalnie interesująca. Istotne jest jednak dla nas to, że wirus jest wrażliwy na wysoką temperaturę i światło słoneczne, jednakże dobrze znosi niską temperaturę i procesy gnilne, dlatego też może przebywać w padlinie.
Do zarażenia człowieka dochodzi najczęściej poprzez ugryzienie wściekłego ( czyli chorego na wściekliznę) zwierzęcia, najczęściej psa, kota, lisa lub nietoperza. Rezerwuarem choroby są również zające i gryzonie.
Choroba ta wydaje nam się czymś niezwykłym i niespotykanym, legendą z zamierzchłych czasów, niczym gruźlica i kiła (chociaż te dwie ostatnio przeżywają swój renesans, ale to jest temat na inny artykuł). Tymczasem WHO szacuje, że rocznie od 30 do 70 tys. ludzi na świecie umiera z powodu zarażenia. Są to mieszkańcy głównie biednych krajów azjatyckich, takich jak Indie, Chiny lub Bangladesz, których zakażają bezpańskie psy, których jest tam całe mnóstwo. Raport światowego stowarzyszenia walki ze wścieklizną głosi, że szczepienia mogłyby uratować rocznie znaczną część zarażonych, jednakże są one niedostępne ze względu na cenę. W bogatych krajach, typu USA, ostatnio wzrasta ilość przypadków zakażeń w wyniku pogryzienia przez nietoperze. Co ciekawe, można się również zarazić poprzez wdychanie zawartych w powietrzu cząsteczek odchodów tych zwierząt podczas eksploracji jaskiń.
Problemem w tym przypadku jest bardzo długi czas utajenia choroby – średnio 2-3 miesiące, skrajnie od 10 dni do nawet roku. W momencie wystąpienia pierwszych objawów pacjenci bardzo rzadko pamiętają incydent z ugryzieniem. Sytuację pogarsza fakt, że nie musi dojść do przerwania ciągłości tkanek aby doszło do zakażenia, często wystarczy również oślinienie błon śluzowych lub kontakt z tkanką nerwową zmarłego zwierzęcia (w tym momencie przypomina mi się przypadek zakażenia pewnego weterynarza, który zaraził się podczas nieostrożnego wykonywania sekcji zwłok).
JAK DOCHODZI DO ZAKAŻENIA?
W chwili ukąszenia wiriony (czyli cząstki wirusa) przedostają się do komórek mięśni szkieletowych a następnie do unerwiających je neuronów. Następnie drogą wstępującą poprzez rdzeń kręgowy do komórek istoty szarej mózgu. Tempo przemieszczania się wirusa to kilkadziesiąt milimetrów na dobę. Tam ulega replikacji i rozpoczyna rozprzestrzenianie się po tkankach organizmu, głównie ślinianek (stąd też objawy wodowstrętu o których za chwilę).
JAKIE SĄ OBJAWY?
Obajwy choroby podzielono na 3 fazy: fazę zwiastunów, ostrą fazę neurologiczną oraz śpiączkę poprzedzającą zgon.
FAZA I
Objawy początkowe, tak jak w większości chorób zakaźnych, są nieswoiste. Pojawiają się bóle głowy, gorączka, złe samopoczucie, nudności, wymioty jak również pobudzenie bądź uczucie niepokoju. Rana jest już zazwyczaj zagojona, ale samo miejsce pokąsania może być bolesne. Z racji tych niecharakterystycznych objawów, jeżeli pacjent sam nie wspomni o pogryzieniu, w tej początkowej fazie lekarzowi bardzo trudno jest nasunąć podejrzenie wścieklizny.
FAZA II
Tutaj dołączają się objawy zapalenia mózgu: zaburzenia świadomości, do których należeć mogą omamy, zmiana rytmu snu i czuwania, zmiany zachowania. Pojawiają się niekontrolowane skurcze mięśni, ślinotok oraz zaburzenia połykania. Te dwa ostatnie w połączeniu dają charakterystyczny objaw toczenia piany z ust. Zaburzenia świadomości występują okresowo i wraz z postępem choroby występują coraz częściej. Najbardziej charakterystycznym objawem samej choroby jest wodowstręt. Spowodowany jest on mimowolnymi, bolesnymi skurczami przepony oraz dodatkowych mięśni oddechowych, w wyniku zajęcia przez wirusa nerwów krtaniowych i gardłowych. Do skurczów dochodzi w odpowiedzi na podrażnienie zakończeń nerwowych poprzez płyn.
Pacjentów w tej fazie możemy podzielić na dwie grupy. U około 80% z nich dominować będą objawy mózgowe – jest to tak zwana postać gwałtowna, u pozostałych bardziej nasilone są objawy porażenne, czyli niedowłady mięśni. Początkowo dotyczą one mięśni pogryzionej kończyny, z czasem przenoszą się na mięśnie całego ciała oraz twarzy.
FAZA III
Z czasem zaburzenia świadomości nie ustępują, pacjent traci kontakt z otoczeniem. Nieleczeni pacjenci umrą w wyniku odwodnienia oraz niewydolności oddechowej z powodu porażenia mięśni oddechowych. Od momentu wystąpienia objawów neurologicznych do zgonu mija zazwyczaj tydzień.
CZY KOMUŚ UDAŁO SIĘ PRZEŻYĆ?
Chociaż wścieklizna wiąże się z prawie 100% śmiertelnością, było na świecie kilka przypadków wyleczenia. Najgłośniejszy z nich to historia 15-letniej Jeanny Giese. Nastolatka została ukąszona przez nietoperza 12 września 2004 roku podczas mszy w jednym z kościołów w Wisconsin. Dziewczyna wzięła do ręki nietoperza którego któryś z wiernych uderzył kapeluszem i doszło wtedy do ugryzienia. Rana była jednak niewielka i została przez Giese zbagatelizowana. Objawy neurologiczne pojawiły się dokładnie po 37 dniach od incydentu. Nastolatka trafiła wtedy do miejscowego szpitala, pod opiekę dr, Rodneya Willoughby Jr. Lekarz wiedział, że dla dziewczyny praktycznie nie ma już ratunku, jednak postanowił przeprowadzić eksperyment. Na podstawie badań mózgów osób zmarłych na wściekliznę udowodniono, że wirus nie uszkadza tkanki mózgowej, lecz śmierć następuje w wyniku zaburzenia jej działania. W związku z tym postanowiono wprowadzić dziewczynę w śpiaczkę farmakologiczną, aby „wyłączyć” jej mózg i dać jej tym samym czas na wytworzenie przeciwciał przeciwko wirusowi. Po 6 dniach zauważono oznaki działania układu odpornościowego, a po miesiącu dziewczyna została uznana za zdrową. Zastosowany protokół został nazwany Protokołem Millwaukee. Jeanna Giese była tym samym jedną z 3 osób na świecie, które pomimo braku uprzedniego szczepienia oraz przyjęcia immunoglobuliny, uniknęły zgonu na wściekliznę. Niestety, późniejsze próby zastosowania protokołu zakończyły się śmiercią pacjentów, co może sugerować, że nastolatka była zainfekowana wyjątkowo łagodną formą wirusa.
CO NALEŻY ROBIĆ ABY NIE ZACHOROWAĆ?
Z racji długiego okresu intubacji mamy wystarczająco dużo czasu aby zabezpieczyć się przed zachorowaniem. W przypadku pogryzienia przez dzikie zwierzę (bądź też domowe, które z jakiegoś powodu zmieniło swoje zachowanie, stało się osowiałe lub też zbyt agresywne) należy zgłosić się do lekarza. Ten oszacuje ryzyko zakażenia. Jeżeli jest ono duże zastosuje profilaktykę poekspozycyjną. Wiąże się ona z podaniem swoistej immunoglobuliny oraz zastosowaniem szczepienia. Immunoglobulina, czyli sztucznie wytworzone gotowe przeciwicała, chronią pacjenta do wytworzenia jego własnych przeciwciał. Bardzo ważne jest dokładne oczyszczenie rany, ponieważ może ono zmniejszyć ryzyko zakażenia nawet o 90%.
W celu określenia ryzyka stosuje się również obserwację weterynaryjną. Jeżeli izolowane zwierze było chore i wirus występował w jego ślinie to teoretyczny zgon powinien nastąpić w ciągu 10-12 dni od incydentu. Jeżeli zwierzę przeżyło dłużej to wtedy uznaje się, że nie było możliwości przekazania wirusa.
Szczepienia ochronne przedekspozycyjne prowadzi się w 0, 7 i 21 dniu. Dotyczy ono osób mających w pracy kontakt z dzikimi zwierzętami np., weterynarze, pracownicy zoo, leśnicy, jak również np. grotołazów. Warto również pomyśleć o szczepieniu przed wyjazdem do krajów, gdzie wścieklizna występuje endemicznie.
Szczepienie poekspozycyjne można przeprowadzić w trybie przyspieszonym, osobom uprzednio wyszczepionym można podać 2 dawki przypominające. Tak uzyskana odporność utrzymuje się przez kilka lat.
W Polsce, dzięki dobrze rozwiniętym systemom zapobiegania chorobie, polegających między innymi na rozrzucaniu przeznaczonych dla lisów i innych dzikich zwierząt szczepionek w lasach oraz wprowadzeniu obowiązkowego szczepienia psów, jak również profilaktyce poekspozycyjnej, od kilku lat nie odnotowano żadnego przypadku zgonu w wyniku wścieklizny. Jednakże nie wolno jej bagatelizować, pamiętając, że
Wścieklizna to jedna z tych chorób, która niby jest znana przez wszystkich, ale z objawów potrafią ludzie wymienić w większości tylko pianę z ust.
Niestety ta choroba jest jedną z najgorszych na świecie. Dobrze, że są szczepionki na to.
Zgadzam się w 100%. Dziękuję za komentarz :)
Kurczę, strasznie mi miło, że zainteresowałam kogoś tematem. Jeśli chodzi o pianę z ust to spowodowana jest namnażaniem się wirusa w śliniankach, co powoduje ślinotok. Do tego dochodzą zaburzenia połykania związane z porażeniem mięśni gardła i mamy obraz piany z ust. Dodam, że taki obraz występuje również u topielców. Wirus krąży w przyrodzie, zainfekowane zwierzęta gryzą następne albo zdrowe zjadają zarażoną padlinę. A jeśli chodzi o szczepionke to odsyłam tutaj: https://bazalekow.mp.pl/leki/doctor_subst.html?id=763 - w skrócie: jeżeli szczepimy się planowo to wtedy doszczepiamy co 5 lat lub wcześniej, jeżeli pozoim przeciwciał jest za niski.
that thing is fkin vicious
very helpful post.. thank you so much for sharing..
z pewnością.
ciekawy artykuł :)
Dzięki :)
Potwierdzam, dzieki za tego posta :)
To ja dziękuję :)
i envy you when do i think i would have such number of upvote and follow, would i make my target?
though i followed you now and upvoted your post too, please i hope you reciprocate. @jawadms
Mujhe kuch samjh me hi nahi aaya....jaisa tum logo ko nahi aa raha hoga.....hahahhaha
Keep posting such valuable post....
Thank u so much
How can you know if its valuable if you didn't understand anything?