Trzeba się trzymać razem czyli moje refleksje o interpretacji Ministerstwa Finansów

in #polish7 years ago

W środę polskie państwo zaatakowało swoich obywateli. To niepojęte, że znając (?) temat nowej technologii wymyślono interpretację podatkową, która w sposób niezwykły położyła strach na wielu tysiącach Polaków. Ilu ich dokładnie jest nie wiemy, ale każdy komu nie obcy jest choćby amatorsko handel kryptowalutami się wystraszył. Bo w sumie został postawiony przy murze. Zadaje sobie pytanie: Czy w opinii mojego państwa jestem złym człowiekiem? Bo wykazałem się inicjatywą? Bo patrzyłem światowych trendów? Bo rozumiem, co to innowacja i staram się być z nią na bieżąco? No tak… z dnia na dzień każdy z nas poczuł się niepewnie. Nieswojo. I to z winy tych, którzy powinni dbać o przejrzystość i klarowność. Tymczasem powstało najbardziej restrykcyjne „prawo”, które boli. Boli, bo cofa nas o wiele lat do tył.

video_wuc.jpg

W Japonii Bitcoin to normalna, uznawana waluta. Niemcy, Białoruś i Rosja poważnie rozważają maksymalne ułatwienia dla technologii Blockchain. Ale nam, Polakom w „kampanii informacyjnej” na publicznej stronie uwazajnakryptowaluty.pl wmawia się, że to syf, kiła i mogiła. Instytucje publiczne przekupują „jutuberów” i różnych wesołków do obrzydzania rynku kryptowalut. Minister, która była zainteresowana tą technologią została zdymisjonowana i dziś działa na prywatnym sektorze. Polska przez pożal się boże ekspertów może stracić zapał i energię wielu młodych ludzi, którzy będą uczestniczyć w technologii poza granicami Polski. To smutne. Ale rozumiem, że to bierze się stąd, iż u nas są „inne priorytety”. Wybitne „programy” jak 500+ czy też blokowanie rozwoju energii alternatywnej pokazuje, że wciąż w Polsce nie docenia się osób, które są „spoza towarzystwa” i nie chcą realizować się w kraju, który jest zarządzany za pomocą etatystycznych cyrków. Gdzie liczy się tylko partyjna wierność czy też zasada Bierny, Mierny ale Wierny. Strasznie mnie to boli.

Bo przyznam, że gdy rok temu odkryłem kryptowaluty, to miałem niezwykły przypływ euforii. To takie fajne, że można uciec poza korporacyjno-polityczny wymiar i realnie uczestniczyć w pomysłach na „nowy Internet”. Gdzie każdy może być czynnym uczestnikiem zmian. Popatrzcie – macie Facebook lub wykop.pl – i co? Dajemy im dane, oni na tym zarabiają. I mamy steem. Dajesz treść i możesz otrzymać coś w zamian. I to jest złe? Przecież to genialny pomysł na świat. I to nie tylko na naszej pięknej platformie. Ludzie na całym świecie myślą o tej zmianie, tworzą ICO, wciągają ludzi w gry (ok, nie zawsze uczciwe, ale trzymajmy się tych optymistycznych przykładów). To piękne uspołecznienie technologii, które tak mocno zostały oddane korporacjom, a te w sposób bezczelny je opatentowały i sobie przywłaszczyły.

Mam nadzieję, że nasza społeczność wykaże duża solidarność i żadna osoba, która będzie miała realne kłopoty nie zostanie sama. W pięknym, ostatnim filmie naszego użytkownika @Philk apeluje o jedność. Szczerze, może to głupio zabrzmi, ale poczułem patriotyczne wzruszenie. Tak, to jest właśnie patriotyzm – budowanie wspólnoty i eliminowanie zagrożeń, które się wokół niej pojawiają. Tak to musi działać.

Pamiętajmy też o jednym: interpretacja to jeszcze nie jest prawo. Należy obalić przyjęte definiowanie przez ministerstwo (tutaj zastosowano rodzaj retoryki rodem z UE, gdzie mówiono, że marchewka jest owocem, bo komuś się to opłacało). Następnie musimy zainteresować tematem polityków (choćby niszowych), którzy będą produkować materiały i wypowiedzi wspierające. I koniecznie ich wspierać w promocji ich mądrości. Było by miło, gdyby jakiś parlamentarzysta napisał zapytanie poselskie. Tu też trzeba wytworzyć presję. No i trzeba informować (na różne sposoby, od mema po profesjonalne materiały) społeczeństwo o skisłym jajku, które wyprodukowało ministerstwo. Najlepiej zrobić to za pomocą konkretnych nazwisk. Z doświadczenia wiem, że osobowo zaatakowany szybciutko naprawia swoje błędy. Stąd wielki szacunek za list Fundacji Trading Jam, która już wysłała list do Mateusza Morawieckiego. Odpowiedź powie nam sporo nie tylko o stosunku do kryptowalut, ale także o samym premierze… (http://tradingjam.pl/list-otwarty-do-premiera-w-sprawie-podatku-od-kryptowalut/)

Teraz na naszych oczach dzieją się naprawdę rzeczy ważne. Trzeba musimy być czujni i nie dać się absurdowi.

Sort:  

Będą protesty. Ciekawe, czy media opiszą naszą sprawę?

Wątpliwe. To nie jest zrozumiały i interesujący temat dla większości szarych zjadaczy chleba. No chyba, że media znajdą jakiś sposób żeby wykorzystać to do własnych celów.

Nagłośnić, nagłośnią. Ale nam chodzi o rozwalenie tematu PCC. I jeżeli pokażemy absurd tej decyzji zaraz narobią w portki. To najważniejsze.

Przy okazji bardzo ciekawy artykuł jednak bardzo trudny: https://www.linkedin.com/pulse/opodatkowanie-transakcji-kryptowalutowych-pcc-czyli-o-marcelina/ zresztą przyznajmy. Nawet prawnicy nie są zgodni jak to ugryźć. A co dopiero zwykły Kowalski?

Dlatego właśnie konieczna jest presja. Bez tego będą dymać najsłabszych.