Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 8. Część 5.

in #travel7 years ago (edited)

Jadę wąską asfaltową drogą wśród mniej lub bardziej tradycyjnych drewnianych i murowanych domków. Nie ma jeszcze siódmej rano, a mała Lanta już nie śpi. Ludzie siedzą przed domkami na czym się da. Niektórzy palą papierosy, niektórzy coś piją. Inni jedzą śniadanie. Droga prowadzi między zielonymi pagórkami. Wszędzie widać palmy kokosowe. Wszędzie unosi się delikatna mgiełka.

Link do poprzedniego wpisu: Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 8: Wakacje z duchami. Część 4.

Mimo że jestem totalnie wyczerpany, cieszy mnie ten widok. Droga kończy się niewielką przystanią. Zatrzymuję samochód i wychodzę na zewnątrz. Nic nie wskazuje, by stąd odpływała kolejna barka na wyspę Lanta Yai. Drewniany mostek wychodzący w morze w życiu nie utrzyma ciężaru samochodu. Tajowie z pierwszego domku przy wybrzeżu obserwują mnie bacznie. Nie nawiązuję kontaktu. I tak bym się nie dogadał.
beach-landscape-sea-coast-tree-water-1211246-pxhere.com.jpg

Dziewczyny nadal śpią, a ja zawracam samochód i jadę tam, skąd przyjechałem. Na skrzyżowaniu przy promowisku zauważam znak kierujący mnie prosto na drugą przystań. Cały czas tam był, lekko ukryty za drzewem. Nie zauważyłem go wcześniej. Jadę kolejne kilkanaście minut, by dotrzeć na przystań, z której identyczny prom zabiera mnie na Koh Lanta Yai.

Wizualnie wyspa prezentuje się równie okazale — zielone pagórki porośnięte tropikalnymi roślinami, palmy, morze. Droga jest jednak w nieco lepszym stanie, a wszędzie pełno hoteli, barów, pubów, restauracji. Mimo całej infrastruktury nie ma tłumu zagranicznych turystów. A przynajmniej nie widać ich o 7 rano. Jadę cały czas przed siebie, pamiętając, że tylko jedna główna droga okrąża całą wyspę. W tym czasie budzi się Piam.

— Gdzie jesteśmy? — pyta rozespana.
— A jak myślisz?
— Nie wiem.
— Ko Lanta. Dojeżdżamy do hotelu.

Dziewczyna siedzi, mrugając oczami i najwyraźniej próbując dojść do siebie. Nie wiem, czy nadal jest wściekła za wczoraj, czy już jej przeszło. Nie mam siły z nią gadać. Mimo iż spała ostatnie kilka godzin, jest pewnie równie zmęczona jak ja. W końcu dojeżdżamy do The Houben położonego na wzgórzu. Wybrałem ten hotel z uwagi na jego butikowy charakter. Znajduje się w nim zaledwie 15 pokoi o bardzo wysokim standardzie. Ten ekskluzywny hotel jest nieduży, co z reguły gwarantuje wysokiej jakości serwis.

Parkuję przed nowoczesnym budynkiem i wyciągam torby z bagażnika. Miła dziewczyna z recepcji chce mi pomóc z bagażami, ale patrząc na jej wątłą budowę ciała, uśmiecham się i odmawiam. Recepcjonistka wskazuje nam nasz pokój z widokiem na basen, ogród i bezkres Morza Andamańskiego. Wszyscy kładziemy się na olbrzymim łóżku z mięciutką, białą pościelą. O dziwo, nie mogę zasnąć przez kolejne pół godziny. Piam w końcu wtula się we mnie, co odbieram jako polubowne zakończenie konfliktu.

Śpię do południa, gdy budzi mnie kombinacja głodu i hałasującej Apple. Idziemy na lunch do ulicznej restauracji, gdzie ceny są 2 – 3 razy wyższe niż w Bangkoku — taki już urok tajskich wysp. Resztę dnia spędzamy w basenie lub odpoczywając w łóżku. Wieczorem Piam zalega przed telewizorem, oglądając tajskie telenowele, w których wątkiem przewodnim jest miłość, seks, zdrada, mia noi (dosłownie „żona mniejsza” — kochanka męża, którą ten utrzymuje często za przyzwoleniem żony właściwej.) oraz buddyjskie objawienia. Apple już dawno śpi. Dobieram się do Piam, a ta mnie odpycha — po raz pierwszy od rozpoczęcia naszej znajomości. W powietrzu wieje chłodem. Telenowele się kończą. Ponawiam próbę i znów zostaję odepchnięty.

— Kochanie, co jest?
— Nic.
— Nie jesteś dziś sobą...
— Po prostu nie mam ochoty.
— Wystarczy powiedzieć... Nie musisz mnie odpychać.
— Nie mam ochoty rozmawiać.
— To nie rozwiązuje problemu.
— Ja nie mam żadnego problemu.
— O co chodzi? O to, że wkurzyłem się na Apple w samochodzie?
— Nie.
— O długą podróż?
— Nie.
— Więc o co?
— O nic.

Piam gasi światło, odwraca się do mnie plecami i przytula się do córki. Zapowiadają się świetne wakacje. Nazajutrz dalej się do mnie nie odzywa...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Zdjęcie pochodzi z domeny publicznej (CC0 Public Domain. Free for personal and commercial use. No attribution required). Mimo to myślę, że warto wspomnieć iż znalazłem je tutaj.

Sort:  

Nice,good looking ,good click in your phone

This post has received a 0.11% upvote from thanks to: @alitarar.
For more information, click here!!!!
Send minimum 0.010 SBD|STEEM to bid for votes.


Do you know, you can also earn daily passive income simply by delegating your Steem Power to @minnowhelper by clicking following links: 10SP, 100SP, 500SP, 1000SP or Another amount

Tajki jednak też zachowują się jak "normalne" kobiety :D

Oj tak, choc powody bywaja diametralnie odmienne. Dojdziemy do tego! :-)