4 alternatywy dla Microsoft Office
Microsoft Office to jeden z najbardziej rozpoznawalnych produktów amerykańskiej korporacji. Narzędzie to od lat wykorzystywane jest nie tylko w domach czy firmach, ale również w różnego rodzaju instytucjach publicznych, jak szkoły czy urzędy. Jednak czy faktycznie jest to program, którego nie da się zastąpić niczym innym? W tym artykule przedstawimy Wam cztery aplikacje, które mogą okazać się bardzo dobrymi zamiennikami dla MS Office.
LibreOffice
To jedna z najpopularniejszych alternatyw dla produktu giganta z Mountain View. LibreOffice to darmowy, otwartoźródłowy pakiet biurowy, dostępny do pobrania dla różnych systemów operacyjnych. Program cechuje się szybkim rozwojem i bogatym zestawem funkcji. Aplikacja posiada zaimplementowaną obsługę dokumentów MS Office, przez co dla wielu osób z pewnością stanowić będzie dobre rozwiązanie. Projekt LibreOffice istnieje już od kilku lat i systematycznie przyciąga uwagę nowych użytkowników. Ostatnio coraz częściej interesują się nim także instytucje publiczne w różnych krajach. Na masowe wdrożenie tego programu zdecydowali się m.in. urząd miasta w Berlinie czy Żandarmeria Francuska.
Apache OpenOffice
Kolejną dobrą propozycją może być program Apache OpenOffice, będący następcą niegdyś popularnego pakietu OpenOffice.org. Aplikacja nie różni się zbytnio od LibreOffice (oba projekty oparte są o ten sam kod źródłowy). Znajdziemy w niej natomiast kilka udogodnień znanych programu Lotus Symphony, jak na przykład boczny pasek z narzędziami. Podobnie jak w LO, Apache OpenOffice umożliwia pracę z dokumentami Microsoft Office.
Google Docs
Innym bardzo ciekawym rozwiązaniem może być Google Docs. Jest to program działający w przeglądarce, będący częścią komercyjnej usługi Google Drive. Jego największą zaletą jest mobilność oraz uniwersalność. Aplikację tę można uruchomić niemal na każdej platformie wyposażonej w przeglądarkę oraz dostęp do Internetu. Google Docs nie posiada co prawda tylu funkcji co choćby LibreOffice, jednak z pewnością sprawdzi się w przypadku prostych tekstów czy prezentacji.
Kingsoft Office / WPS Office
Na koniec warto wspomnieć o aplikacji Kingsoft Office (lub WPS Office), będącej chińskim klonem pakietu biurowego Microsoftu. Program wygląda i zachowuje się niemal tak samo jak MS Office. Choć do pełnej funkcjonalności mu jeszcze brakuje, to jednak ta chińska podróbka ma swoje zalety. Aplikacja doskonale radzi sobie z importem dokumentów Microsoft Office i co ważniejsze, jest dostępna za darmo dla różnych systemów operacyjnych (w tym dla Linuxa).
A Wy co sądzicie o zaprezentowanych programach? Czy używacie któregoś z nich? A może macie jakiś inne propozycje? Ja sam najczęściej korzystam z aplikacji Google Docs. Sporadycznie używam także LibreOffice. My oczywiście zachęcamy Was do wypróbowania wszystkich programów.
Congratulations @fiber0! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!
Czy w regulaminie tego rozwiązania Google nie napisał przypadkiem, że wszystko co użytkownik wpisze do dokumentów należy do Google'a? Podobnie jak ze zdjęciami i treściami na FB. Warto o tym pamiętać :-).
Tak samo jak każda usługa chmurowa. :) Ale dla paranoików ciekawą alternatywą może być Nextcloud. Tak samo jak Google Drive, posiada wbudowany edytor dokumentów (Collabora lub OnlyOffice).
Od razu "
dla paranoików
".Sugeruję spojrzenie na to z innej strony. Na przykład ze strony pracodawcy, który podpisuje z Tobą umowę o pracę z klauzulą o przekazaniu własności intelektualnej, którą tworzysz w ramach pracy za którą Ci płaci. A Ty korzystasz z narzędzia firmy trzeciej, która w regulaminie tego narzędzia pisze, że teraz to jest też jej własność. Nie masz z tym problemu? A Twój pracodawca?
A naukowcy czy studenci, którzy mogą zostać posądzeni o plagiat, bo zanim oficjalnie opublikowali swoje dokumenty - fragmenty ich treści gdzieś tam wypłynęły bo Google ma prawo z nich dowolnie korzystać?